Piąte spotkanie tej pary odbędzie się w czwartek w Miami. 22 tysiące widzów w The Palace Auburn Hills na przedmieściach Miasta Forda nie doświadczyło wtorkowego wieczoru zbyt wielu emocji. Podopieczni Larry'ego Browna kontrolowali wydarzenia na parkiecie od pierwszych minut i już po drugiej kwarcie uzyskali bezpieczną przewagę (60:46), którą potrafili utrzymać aż do ostatniej syreny. Przełomowe momenty konfrontacji miały miejsce w drugiej części drugiej kwarty, kiedy to po trzecim faulu na ławkę powędrował Shaquille O'Neal. Heat bez swojego lidera nie potrafili nawiązać równorzędnej walki i "Tłoki" bezlitośnie to wykorzystały. "Run" 18-8 dał im prowadzenie 43:29 i chociaż w trzeciej kwarcie goście zmniejszyli straty do 5 "oczek" (68:63), to jednak po czwartym faulu O'Neala (rzecz jasna natychmiast opuścił parkiet, odpocząć na ławce), Pistons znów zdobyli siedem kolejnych punktów i nie pozwolili rywalom na skuteczny pościg. Kluczem do sukcesu była oczywiście doskonała gra w defensywie. "To była wspaniała partia w ich wykonaniu. Mieli czterech znakomicie grających w obronie graczy, a Ben Wallace był prawdziwym potworem pod tablicami" - chwalił "Tłoki" po meczu Stan Van Gundy, coach Heat. Wspomniany "Big Ben" zakończył zawody z dorobkiem 15 zbiórek, a kolejne 9 dorzucił Tayshaun Prince. Najskuteczniejszym w obozie mistrzów był Richard Hamilton, który podobnie jak najlepszy w ekipie z Florydy Dwane Wade, zapisał na swoim koncie 28 punktów. Osiem "oczek" mniej uzbierał Rasheed Wallace, skuteczny zwłaszcza w pierwszej części gry (14 punktów do przerwy), a cenne następne 17 punktów dołożył Chauncey Billups. Zobacz WYNIKI oraz zdobywców punktów w NBA Playoffs 2005