Można powiedzieć, że zespół z Indianapolis ma w tym sezonie swoisty patent na drużynę z Florydy. To już trzeciej kolejne zwycięstwo Pacers nad Heat i trzecie kolejne wywalczone w dodatkowym czasie gry. Heat przegrali na własne życzenie, bowiem jeszcze na niecałą minutę przed końcem podopieczni Stana Van Gundy'ego prowadzili 92:86. Gospodarzy do skutecznego pościgu poderwał jednak Anthony Johnson, który w 30 sekund zdobył 5 punktów i zredukował dystans do jednego "oczka". Krótkotrwały spokój w szeregach Heat wniósł doskonale dysponowany tego wieczoru Dwane Wade (w sumie 37 punktów) i na 10 sekund przed końcem ekipa z Miami wygrywała 94:91. Trzy punkty straty to i "aż" 10 sekund to jednak nic, jeśli na parkiecie są tacy gracze jak Reggie Miller czy Stephen Jackson. Tym razem ciężar odpowiedzialności wziął na siebie ten drugi. Chociaż jego pierwsza próba z dystansu nie była udana, to jednak po tym jak Dale Davis odebrał piłkę gościom, Jackson otrzymał - po szybkim podaniu od Austina Croshere - szansę rehabilitacji i ku radości fanów nie zawiódł, doprowadzając tym samym do dogrywki. "Powinniśmy ten mecz wygrać. Jeśli jednak nie potrafimy zagrać na "maksa" raptem przez 10 sekund, to nie zasługujemy na zwycięstwo" - przyznał po spotkaniu szkoleniowiec Heat. W doliczonym czasie gry "nakręceni" gracze Pacers nie wypuścili już z rąk swojej szansy i po raz kolejny triumfowali. Najskuteczniejszym wśród gospodarzy był Reggie Miller, który zakończył spotkanie z dorobkiem 31 punktów. Dwa "oczka" mniej uzbierał Stephen Jackson (w tym 6 razy trafił za "3"), a kolejne 16 dołożył Anthony Johnson. Cenny wkład w sukces miał również Dale Davis (13 punktów i 11 zbiórek). Również dodatkowy czas gry był potrzebny do wyłonienia zwycięzcy w Chicago, gdzie miejscowi Bulls wygrali z Cleveland Cavaliers 102:90. Przed ostatnią kwartą Cavaliers przegrywali różnicą sześciu punktów, ale zdołali odrobić straty, a rzutem za trzy punkty razem z końcową syreną do dogrywki doprowadził as gości LeBron James. W dogrywce, grę Bulls komentatorzy porównywali do huraganu, który zmiótł z boiska gości. W tej fazie gry zwyciężyli 14:2 i była to ich ósma kolejna wygrana. Są bardzo bliscy awansu do play off, po raz pierwszy od chwili odejścia Michaela Jordana. Los Angeles Lakers przegrali z Minnesotą Timberwolves 96:105 i zwycięzcom NBA z lat 2000-2002 grozi wyeliminowanie z rywalizacji. Gdyby tak się stało, to zespołu z Los Angeles zabrakłoby po raz pierwszy w play off od jedenastu lat. <a href="http://nba.interia.pl/wyn/2005w?data=31.03">Zobacz wyniki oraz zdobywców punktów w meczach z 31 marca</a>