- Staję się starszy i dojrzalszy - stwierdził Iverson, który zdobył 15 punktów, zaliczył 9 asyst i popisał się 5 przechwytami, zostając MVP tego koszykarskiego święta po raz drugi w karierze. Ekipa Wschodu wygrała po raz 33. w historii All-Star Game, ale po raz pierwszy w ostatnich czterech sezonach. Ostatni raz zdarzyło się to w 2001 roku i wówczas najbardziej wartościowym graczem w MCI Center w Waszyngtonie był także koszykarz z Filadelfii o pseudonimie "Odpowiedź". - Z wielu rzeczy, które zrobiłem nie jestem dumny, ale jestem dumny z faktu, że to zrozumiałem i podążam w kierunku bycia lepszym człowiekiem i lepszym koszykarzem - powiedział Iverson, odbierając trofeum nagrodę z rąk komisarza ligi Davida Sterna. Gracz Sixers zadedykował zwycięstwo swojemu najlepszemu przyjacielowi, któremu niedawni zmarła matka. - Był ze mną zawsze gdy miałem dołek i będzie ze mną także kiedy jestem na szczycie - dodał A.I, dla którego nie był idealny wieczór - trafił tylko 4 z 14 rzutów z gry i popełnił 7 strat. Pozytywy jednak przeważyły. - Musisz pozwolić, by mecz "przyszedł" do ciebie - wyjaśnił Iverson. Trzyletnia dominacja Zachodu została więc przerwana w Denver, gdzie w 1984 roku także wygrali gracze Wschodu (154:145 po dogrywce), a tytuł MVP przypadł również wielkiemu rozgrywającemu - Isiahowi Thomasowi z Detroit Pistons. W Pepsi Center, co jest już tradycją All-Star Weekend, wszyscy świetnie się bawili. Maskotki drużyn NBA tańczyły na parkiecie, wciągając do zabawy nawet jednego z arbitrów, który jednak po chwili okazał się być tylko uczestnikiem show... - Po to właśnie jest ten mecz, jest dla kibiców - stwierdził Ben Wallace - Po prostu trzeba się wyluzować, dobrze się bawić i dać fanom powody do satysfakcji. Nieco na większym ludzie zaczęli ten mecz gracze Zachodu, którzy prowadzili po pierwszej kwarcie 33:27, a na początku drugiej odsłony nawet 42:29 - po świetnej akcji zespołowej zakończonej celnym rzutem przez Rasharda Lewisa. Celnymi rzutami za trzy imponował Ray Allen, a dobrze pod koszem rywali radził sobie Yao Ming, który próbował udowodnić, że zwycięstwo w głosowaniu kibiców nie było przypadkowe. Wielkie ożywienie do gry Wschodu wnosił występujący po raz szósty z rzędu w wyjściowej piątce Allen Iverson . To świetne przejścia z obrony do ataku i doskonałe asysty lidera Sixers (m.in. do Antwana Jamisona) sprawiły, że niemal niezauważenie ze stanu 45:37 dla Zachodu zrobiło się 52:45 w przeciwną stronę. - Nakręcał chłopaków słownie oraz swoją energią w grze - ocenił grę Iverona szkoleniowiec Wschodu Stan van Gundy. - Naprawdę chciał wygrać. W końcówce kwarty błysnął Vince Carter. Gracz Nets popisał się indywidualną akcję "coast to coast" i sam - po odbiciu piłki od tablicy - zademonstrował efektowny "power dunk". Ostatnie perypetie sądowe Kobe'ego Bryanta (właśnie w stanie Kolorado) spowodowały, że fani w Denver chłodno przyjmowali ciekawe zagrania gwiazdy Lakers w końcówce pierwszej odsłony, która zakończyła się minimalnym prowadzeniem Wschodu (61:59). Kevin Garnett i Jeremaine O'Neal także dołożyli swoje do tego świetnego widowiska w III kwarcie. Szczególnie gracz Pacers imponował w walce pod tablicami w końcówce tej części i to właśnie głównie dzięki jego zdobyczom oraz punktom Gilberta Arenasa i Zyndrunasa Ilgauskasa zespół prowadzony przez Stana Van Gundy'ego prowadził 95:89 po 36 minutach. Większa determinacja w defensywie i ofiarna walka na tablicach dała - na 9 minut przed końcem IV kwarty - dziewięciopunktową przewagę Wschodowi (104:95), w barwach którego przypomniał o sobie świetnym przechwytem i dobitką Ben Wallace z mistrzowskich Pistons. Wśród graczy Zachodu nie próżnował jednak Bryant, którego dwie "trójki" z rzędu oraz świetne podanie na "slam dunk" do Amare Stoudemire'a zmniejszyły nieco stratę podopiecznych Grega Popovicha, ale współpraca kolegów z Heat Shaquille'a O'Neala i Dwayne Wade'a (m.in. świetne podanie centra przez całe boisko) spowodowało, że przewaga Wschodu wzrosła aż do 11 punktów na 2,5 minuty przed końcem. Zachód próbował ratować się rzutami za trzy, ale były one niecelne i tym razem zwycięstwo przypadło ekipie ze Wschodu - po raz pierwszy od 1996 roku (mecz w San Antonio) na parkiecie drużyny Konferencji Zachodniej. Zobacz galerię zdjęć z All-Star Game Wschód - Zachód 125:115 (27:33, 34:26, 34:30, 30:26) Wschód: A. Iverson 15, J. O'Neal 15, D. Wade 14, L. James 13, S. O'Neal 12, Z. Ilgauskas 12, V. Carter 11, P. Pierce 9, G. Arenas 7, G. Hill 6, B. Wallace 6, A. Jamison 5. Zachód: R. Allen 17, K. Bryant 16, T. Duncan 15, Y. Ming 11, K. Garnett 10, S. Marion 10, D. Nowitzki 10, T. McGrady 8, M. Ginobili 8, A. Stoudemire 6, S. Nash 2, R. Lewis 2. Sędziowali: Ken Mauer, Jack Nies, Bill Spooner. Widzów: 18 227.