Nie ma co się szczypać! Magic pod wodzą Granta Hilla (29 punktów) pokonali minionej nocy Philadelphia 76ers 105-99 i zanotowali tym samym ósme zwycięstwo w sezonie. Dla drużyny, która w poprzednim sezonie doznała 61 porażek taki początek sezonu to naprawdę spore zaskoczenie. Jednak sami koszykarze z Florydy zdają się chłodno patrzeć na bilans 8-4. - Spokojnie! Powiedzcie mi w kwietniu, że jesteśmy liderem dywizji to podskoczę z radości. Teraz jest jeszcze za wcześnie - powiedział Steve Francis, który w sobotę zdobył 15 ze swoich 26 punktów w czwartej kwarcie. W ostatnich 48 sekundach meczu, Francis zdobył 6 punktów i to po jego rzucie Magic objęli prowadzenie 101:97. Allen Iverson odpowiedział celnym layup'em, ale Francis nie dawał za wygraną i zrewanżował się kolejnymi punktami z gry oraz dwoma wolnymi, zapewniając swojej drużynie zwycięstwo 12 sekund przed ostatnią syreną. Lider Sixers zakończył mecz z 27 punktami i 10 asystami, pieczętując tym samym trzecie z rzędu double-double. "Anwser" grał pod ciągłą presją Jameera Nelsona, który bardzo dobrze wywiązał się z powierzonego mu zadania, pilnowania najlepszego strzelca "Szóstek", gdyż Iverson trafił tylko 7 z oddanych 25 rzutów z gry. - Jameer wykonał dziś świetną robotę - pochwalił młodszego kolegę Francis - To był dobry test dla debiutanta, zagrać przeciwko pierwszej strzelbie NBA. Nie tylko fani Magic mieli w sobotni wieczór miły nastrój, ale również wielbiciele talentu LeBrona James'a. Ubiegłoroczny najlepszy debiutant, przekroczył w wygranym przez Cavaliers meczu z Bulls (96-74) barierę 2000 punktow w lidze. Olimpijczyk z Aten stał się najmłodszym zawodnikiem w NBA, któremu udało się dokonać tego wyczynu. Dwutysięczny punkt LeBron zdobył pod koniec trzeciej kwarty. "Bykom" James rzucił 26 punktów i dodał po 7 zbiórek i asyst. Zobacz wyniki oraz zdobywców punktów w meczach z 27 listopada