W dwa dni Philadelphia 76ers nawiązali do własnej niechlubnej przeszłości. Przegrali dwa kolejne mecze, oba różnicą ponad 40 punktów, wyrównując własny rekord NBA. To także drużyna "Szóstek" w sezonie 1993/94 przegrała dwa mecze z rzędu, też tak dużą różnicą punktów. Gdy jednak przeanalizujemy skład 76ers, inny scenariusz niż regularne przegrywanie nie wchodzi w tym sezonie w grę. Gdy dwa sezony temu Sixers dotarli do półfinału konferencji wschodniej, w drużynie zapanował optymizm, na podstawie którego zespół miał być przygotowywany do walki o największe laury w NBA. W ramach transferu między czterema zespołami, z drużyną pożegnał się największy gwiazdor Andre Iguodala, a w jego miejsce przyszedł uważany za jednego z najlepszych środkowych w lidze, Andrew Bynum. Od tego momentu dla Sixers wszystko zaczęło iść w złym kierunku. Bynum, mimo że miał podpisany kontrakt, wart blisko 17 milionów dolarów w sezonie 2012/13 nie zagrał w ani jednym spotkaniu. Wszystko tłumaczone było jego kontuzjami kolan, które nie jeden raz zatrzymywały jego grę w poprzednich latach. Wiadomo zatem było, że jego zatrudnienie jest ryzykowną inwestycją. Okazało się jednak, że sam zawodnik nie dorósł do bycia odpowiedzialnym i podczas rehabilitacji pogorszył swój stan zdrowia, grając w kręgle. W barwach Sixers nie zagrał ani jednego meczu, po czym skończył mu się kontrakt i został wolnym zawodnikiem. W trakcie rozgrywek 2012/13 Sixers nie zdołali awansować do rozgrywek play-off. Po sezonie zasadniczym zakończono współpracę z dotychczasowym trenerem, Dougiem Collinsem i rozpoczęto proces przebudowy. Władze klubu przyjęły taktykę tankowania, która oznacza chęć regularnego przegrywania, żeby zwiększyć swoje szanse na wysoki wybór w drafcie po przegranym sezonie. Skład zbudowany na bieżące rozgrywki w związku z tym nie powalał i w wielu przedsezonowych zapowiedziach 76ers byli typowani do zajęcia ostatniego miejsca w całej lidze. Podczas draftu oddali swojego najlepszego zawodnika Jrue Holidaya, który zagrał w ubiegłorocznym meczu gwiazd, do New Orleans Pelicans w zamian za wybór w drafcie 2013 roku, którym okazał się Nerlens Noel. Noel uważany był za kandydata numer 1 do wyboru z najwyższym numerem, ale zerwał w trakcie poprzednich rozgrywek więzadła krzyżowe w kolanie i spadł na szóste miejsce podczas draftu. Sixers wiedząc, że sezon i tak mają stracony spróbowali zaryzykować i wzięli go do siebie. Minęło już ponad pół sezonu, a Noel jeszcze nie zagrał ani minuty. Nowy trener Brett Brown obiecuje, że są szanse na grę środkowego w tym sezonie, ale czy i kiedy to nastąpi, nie wiadomo. Dodatkowo zawodnicy, którzy są w składzie, z wyjątkiem debiutanta Michaela Cartera-Williamsa, nie mogą być pewni miejsca w drużynie na dłużej. Evan Turner, Spencer Hawes i Thaddeus Young, gracze pierwszego składu regularnie są łączeni w plotkach transferowych z różnymi drużynami i w każdej chwili mogą odejść z zespołu. Pozostali gracze nie są aż tak bardzo rozchwytywani, ale też Sixers z większością z nich nie wiąże przyszłości i prawdopodobnie po sezonie odejdzie z zespołu. Obecny skład Sixers pozwala im na zajęcie przedostatniego miejsca w lidze, tylko przed Milwaukee Bucks, z bilansem 15 zwycięstw i 38 porażek. Zatem plan władz zespołu poniekąd się sprawdza. Sixers przegrywają regularnie, zwiększając swoje szanse na wybór z numerem 1 podczas najbliższego draftu, który może być bardzo silny. Zanim jednak to nastąpi, czekają ich jeszcze nie raz takie upokorzenia, jak przez ostatnie dwa dni. Piotr Zarychta na Twitterze