Rywalizacja będzie się toczyć do czterech zwycięstw. Wizards bardzo dobrze zaczęli mecz i szybko osiągnęli 11-punktowe prowadzenie. Ich gra zacięła się jednak, gdy na parkiecie pojawili się rezerwowi. Zmiennicy spisywali się słabo i w drugiej kwarcie to Hawks wygrywali ośmioma punktami. "Czarodzieje" inicjatywę odzyskali po przerwie. W trzeciej części zdobyli aż 38 pkt, czyli tylko o siedem mniej niż w całej pierwszej połowie. Później już do końca kontrolowali przebieg gry i w końcówce nie musieli obawiać się o wynik. Kibice do ostatniego miejsca wypełnili halę Verizon Center, a w prawdziwą euforię wpadli nie niespełna pół minuty przed ostatnią syreną. Wówczas dwa rzuty wolne spudłował skrzydłowy gości Kent Bazemore, co oznaczało, że - zgodnie z deklaracją jednego ze sponsorów, która odnosi się do czwartej kwarty - każdy z widzów otrzyma darmową kanapkę z kurczakiem. W zwycięskiej drużynie nie do zatrzymania był John Wall. 26-letni rozgrywający zdobył 32 punkty, co jest jego rekordem kariery w play off. Do tego miał także 14 asyst. Bradley Beal dołożył 22 pkt, a Markieff Morris - 21. Ze swoich obowiązków bez zarzutu wywiązał się Gortat. Polski środkowy trafił siedem z 11 rzutów z gry, a z 10 zbiórek aż sześć było pod atakowanym koszem. Jego dorobek uzupełniają dwa bloki, jedna strata i trzy faule. Gortat nie miał łatwego zadania, bo w Hawks na tej samej pozycji gra Dwight Howard, przed laty jeden z najlepszych centrów w NBA, a obecnie wciąż wyróżniająca się postać. Łodzianin karierę w NBA zaczynał od bycia jego zmiennikiem w Orlando Magic. Nie przestraszył się jednak byłego nauczyciela i bardzo utrudniał mu grę. Howard spotkanie zakończył z zaledwie siedmioma punktami i tylko dwoma z sześciu trafionymi rzutami z gry. Gortat był pełen energii, a na nieco ponad trzy minuty przed końcem meczu został ukarany przewinieniem technicznym. Efektownie włożył piłkę do kosza, ale zdaniem sędziego zbyt agresywnie domagał się odgwizdania na nim faulu w tej akcji. Wśród pokonanych najlepszy był Niemiec Dennis Schroeder - 25 pkt i dziewięć asyst. Mecz numer dwa w środę, również w Waszyngtonie.