Ostatnie siódme spotkanie zaplanowano na sobotę w Miami. Jego zwycięzca zmierzy się w finale ligi z Oklahoma City Thunder, którzy w finale Zachodu wygrali 4-2 z San Antonio Spurs. Rywalizacja w Konferencji Wschodniej rozpoczęła się zgodnie z regułą własnego parkietu. Heat po dwóch meczach u siebie prowadzili 2-0, a Celtics przed własną widownią doprowadzili do wyrównania. Jednak nieoczekiwanie odnieśli zwycięstwo na wyjeździe 94:90 i w czwartek mogli rozstrzygnąć losy serii. Nie wykorzystali tej okazji, na co spory wpływ miała świetna gra LeBrona Jamesa, lidera ekipy z Miami. Zdobył 45 punktów i miał 15 zbiórek, z czego 13 w obronie, a także pięć asyst. Lider gości trafił 19 z 26 punktów z gry, z czego dwa z czterech za trzy punkty. Spędził na parkiecie blisko 45 minut. 30 punktów uzyskał w pierwszej połowie meczu, a przed nim takim osiągnięciem w posezonowych rozgrywkach mógł się pochwalić tylko Wilt Chamberlain. "Wygraliśmy trudny mecz, odnosząc piękne zwycięstwo. Teraz musimy to powtórzyć w swojej hali" - powiedział koszykarz, który ma szanse na czwarty w karierze tytuł MVP, czyli najskuteczniejszego gracza w fazie play off. Oprócz Jamesa w szeregach Heat dwucyfrowym dorobkiem punktowym mógł się pochwalić tylko Dwyane Wade - 17. Natomiast wśród "Celtów" najlepiej spisał się tego wieczoru Rajon Rondo - 21 punktów i 10 asyst. Natomiast Kevin Garnett i Brandon Bass uzyskali po 12 punktów. Zawiódł natomiast Paul Pierce - 9 pkt, który trafił tylko cztery z 18 rzutów. 18 624 widzów zgromadzonych w TD Garden przeżyło wielkie rozczarowanie, bowiem oczekiwali na świętowanie mistrzostwa "Niestety LeBron był dzisiaj dla nas zbyt dobry. Właściwie z taką grą mógłby zastąpić całą drużynę. Jesteśmy znów w punkcie wyjścia, ale już raz wygraliśmy mecz w Miami, więc musimy zrobić wszystko, żeby to powtórzyć" - powiedział trener Bostonu Doc Rivers. Wynik czwartkowego spotkania finału Konferencji Wschodniej: Boston Celtics - Miami Heat 79:98 Stan rywalizacji play off do czterech zwycięstw: 3-3