Władze klubu liczyły na to, że w drugiej części sezonu będzie możliwy powrót, ale granica między USA i Kanada pozostaje zamknięta. W listopadzie rząd Kanady nie wydał zgody na grę Raptors we własnej hali, bo to wiązałoby się z przekraczaniem granicy między USA a Kanadą. "Floryda gości nas serdecznie i jesteśmy za to wdzięczni, ale nasze serca są w domu, w Toronto. Często myślimy o naszych fanach, 'rodzinie' Scotiabank Arena i tych wszystkich, za którymi tęsknimy. Nie możemy się doczekać, kiedy znów będziemy mogli być razem" - powiedział prezydent kanadyjskiego klubu Masai Ujiri. Raptors to jedyny klub NBA mający siedzibę poza USA. "Żyjemy w mieście mistrzów i zamierzamy kontynuować tę zwycięską tradycję dla naszych nowych przyjaciół i fanów na Florydzie" - dodał, nawiązując do ostatniego triumfu zespołu Buccaneers w Super Bowl w lidze NFL oraz zdobycia Pucharu Stanleya przez hokeistów Tampa Bay Lightning we wrześniu. Koszykarze Toronto mieli już kłopoty organizacyjne z powodu pandemii kilka miesięcy temu, gdy władze ligi NBA ogłosiły w maju wznowienie rozgrywek w "bańce" pod Orlando na Florydzie. Nie mogli trenować w pełnym składzie na własnych obiektach, bo część zawodników przebywała w USA i nie mogła przekroczyć granicy. Dlatego kierownictwo klubu zdecydowało się na organizację zgrupowania przed wznowieniem rozgrywek w World Disney w innym ośrodku na Florydzie. W sezonie 2018/19 drużyna Raptors pod wodzą trenera Nicka Nurse'a po raz pierwszy w historii sięgnęła po mistrzostwo NBA. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! olga/ cegl/