Nigdy wcześniej w hali Chesapeake Energy Arena nie wyświetlano okolicznościowego telebimu na powitanie byłego zawodnika klubu. Wyjątek zrobiono właśnie dla Westbrooka. W poprzednich 11 sezonach reprezentował barwy "Grzmotów", dziewięciokrotnie awansował z zespołem do play off, w tym raz do wielkiego finału. Teraz po raz pierwszy pokazał się w dobrze znanej hali jako gracz drużyny przeciwnej. Ogłuszające krzyki i znajomy śpiew zagłuszyły już prezentację innych pierwszopiątkowych graczy "Rakiet". Gdy na parkiet wybiegał Westbrook, rozległo się głośne: "MVP! MVP! MVP!". "Swoich odczuć nie mogę wyrazić słowami. Grałem tu tak długo, mam tyle wspaniałych wspomnień, spotkałem tylu niesamowitych ludzi. Oczywiście to najlepsi fani na świecie, a dziś wieczorem przyszli tu dla mnie. Czułem się jak w domu" - powiedział po meczu Westbrook. Wspomnień zawodnika nie popsuła nawet porażka zespołu. Gospodarze kontrolowali mecz od początku do końca. Do sukcesu poprowadzili ich Włoch Danilo Gallinari - 23 pkt, Kanadyjczyk Shai Gilgeous-Alexander - 20 i Chris Paul - 18. Westbrook, jak przystało na MVP, był najlepszym strzelcem spotkania - zdobył 34, trafiając 14 z 26 rzutów z gry. Inny gwiazdor Rockets, najlepszy obecnie snajper ligi James Harden (średnia 37,9), który w początkach swojej kariery w NBA przez trzy sezony był graczem Oklahomy zanim przeniósł się do Rockets, tym razem skończył mecz z najniższym dorobkiem w obecnych rozgrywkach - 17 pkt, przy słabej skuteczności (5/17 z gry). Po tym spotkaniu Rockets - z bilansem 25-12 - spadli na czwarte miejsce w Konferencji Zachodniej, dzielone z Utah Jazz. Przed nimi są: Los Angeles Lakers (30-7), Denver Nuggets (26-11) i Los Angeles Clippers (26-12). W ważnym meczu dla kolejności czołowych drużyn na Wschodzie Philadelphia 76ers pokonała Boston Celtics 109:98. Josh Richardson zdobył dla zwycięzców 29 pkt, mierzący 208 cm australijski rozgrywający Ben Simmons dodał 19 i miał dziewięć zbiórek. W zespole gości wyróżnili się Kemba Walker - 26 pkt i rezerwowy Marcus Smart - 24. Gospodarze grali bez swojego lidera, kameruńskiego środkowego Joela Embiida, który w piątek ma przejść operację więzadła lewej dłoni. Sixers poprawili bilans meczów przed własną publicznością na 18-2. W całych rozgrywkach mają dorobek 25-14 i zajmują piąte miejsce w konferencji - za najlepszym zespołem ligi Milwaukee Bucks (33-6), Miami Heat (27-10), "Celtami" (25-11) i broniącymi tytułu Toronto Raptors (25-13). Dogrywką zakończyło się spotkanie w Detroit, w którym miejscowi Pistons ulegli Cleveland Cavaliers 112:115. Tristan Thompson zdobył dla gości 35 pkt, ustanawiając rekord kariery, i miał 14 zbiórek. W czwartym czwartkowym meczu Minnesota Timberwolves pokonali Portland Trail Blazers 116:102, mimo że w 12. kolejnym spotkaniu nie wystąpił ich gwiazdor Karl-Anthony Towns, leczący kontuzjowane kolano. Liderem "Leśnych Wilków" był Kanadyjczyk Andrew Wiggins - 23 pkt i najwięcej w sezonie osiem asyst. W ekipie Blazers, która przegrała siedem z ostatnich dziewięciu spotkań, wyróżnił się Damian Lillard - 20 pkt i także osiem asyst. Wyniki czwartkowych meczów NBA: Detroit Pistons - Cleveland Cavaliers 112:115 (po dogr.) Philadelphia 76ers - Boston Celtics 109:98 Minnesota Timberwolves - Portland Trail Blazers 116:102 Oklahoma City Thunder - Houston Rockets 113:92