Do dziewiątej w sezonie porażki "Słońc" najbardziej przyczynili się świetnie usposobieni rzutowo dwaj rezerwowi ekipy z Florydy - Tyler Herro uzyskał 33 punkty, a Duncan Robinson uzbierał 27. Obaj rozegrali najlepszy mecz w sezonie, trafili w sumie 11 "trójek", odnotowali ponad 50-procentową skuteczność z gry i nie pomylili się z linii rzutów wolnych. Ta dwójka należy do głębokich rezerw Heat, którzy na liście nieobecnych - z powodu kłopotów zdrowotnych bądź objętych protokołem sanitarnym - mają 11 nazwisk, w tym lidera Jimmy'ego Butlera. - Wielkie brawa dla naszej drużyny. Chłopaki trzymają się razem, skupiają na zadaniu do wykonania, radzą sobie w tej trudnej sytuacji najlepiej jak potrafią. Dziś zrobili to na tyle dobrze, że pokonali najlepszy zespół ligi - powiedział trener Heat Erik Spoelstra, a o bohaterach spotkania wspomniał, że rzadko się zdarza, by tak dobry mecz rozgrywało jednocześnie dwóch zawodników. - Byli jak w transie - podsumował. Gwiazdor Suns Devin Booker z 26 pkt był najskuteczniejszy w swoim zespole. - Rywale z wielu powodów wyszli na parkiet bez presji, a my pozwoliliśmy się im rozpędzić. Złapali właściwy rytm i... było po meczu. Za łatwo przegraliśmy - ocenił. Drużyna z Arizony z dorobkiem 30 wygranych i dziewięciu porażek wciąż otwiera ligową klasyfikację. Jedno zwycięstwo mniej mają Golden State Warriors, którzy w sobotę nie grali. Kolejne miejsca na Zachodzie zajmują Utah Jazz (28-12), którzy ulegli na wyjeździe Indiana Pacers 113:125 (42 pkt Litwina Domantasa Sabonisa dla gospodarzy), oraz Memphis Grizzlies (27-14). "Niedźwiadki" w tej serii pokonały na wyjeździe Los Angeles Clippers 123:108 i była to ich ósma z rzędu wygrana. Lepszą passą - o jedno zwycięstwo - mogą się obecnie pochwalić tylko Chicago Bulls. Ekipa z Memphis po raz pierwszy od 2015 roku i po raz piąty w historii wygrała osiem kolejnych spotkań. Nigdy nie udało się zrobić następnego kroku. O sukcesie Grizzlies w Los Angeles przesądziła w dużym stopniu druga kwarta, którą goście - bez najskuteczniejszego w poprzednich meczach Ja Moranta (ból uda) i trenera Taylora Jenkinsa (protokół sanitarny) na ławce, wygrali różnicą 18 punktów. Jaren Jackson Jr. uzyskał dla zwycięzców 26 punktów, Desmond Bane dodał 23. Marcus Morris zdobył dla dziewiątych na Zachodzie Clippers (19-21) 29 "oczek" i ustanowił osobisty rekord sezonu. Porażki w sobotę doznali też broniący tytułu Milwaukee Bucks - w Charlotte z tamtejszymi Hornets 106:114. "Kozły" z bilansem 26-16 są na czwartej pozycji w Konferencji Wschodniej. Prowadzą Chicago Bulls (26-10). Mistrzom nie pomogła dobra dyspozycja Greka Giannisa Antetokounmpo - 43 pkt i 12 zbiórek oraz Khrisa Middletona - 27 pkt, 10 zbiórek i dziewięć asyst. Gospodarze przeciwstawili im bardziej zespołową grę, a ich liderem okazał się z 28 pkt Terry Rozier. - To nasze wielkie zwycięstwo. Przecież pokonaliśmy mistrzów świata - zauważył trener "Szerszeni" James Borrego. - Nie potrafiliśmy znaleźć recepty na twardą, momentami ostrą grę rywali - ocenił Antetokounmpo. Bucks okazję do rewanżu będą mieli szybko, gdyż w poniedziałek obie drużyny spotkają się ponownie.