Tym samym koszykarze z Charlotte zostali pierwszym zespołem od 1971 roku, który debiutując w lidze pokonał mistrza. W starciu dwóch najlepszych drużyn Northwest Division Minnesota Timberwolves ulegli Seattle Supersonics 92:103. O zwycięstwie Bobcats zadecydowała końcówka drugiej kwarty, kiedy gospodarze zdobyli 26 punktów tracąc tylko siedem, i początek trzeciej, gdy bardzo dobrze grał Emeka Okafor rzucając 10 z 14 "oczek" dla swojego zespołu. W tym momencie ekipa z Charlotte prowadziła już 73:54. Co prawda w czwartej kwarcie "Tłoki" odrabiały straty, ale nigdy nie udało im się zbliżyć na mniej niż cztery punkty. O porażce mistrzów tylko dwoma "oczkami" zadecydował celny rzut za trzy oddany przez gracza Detroit równo z końcową syreną. - Każdy z naszych zawodników był bardzo zdeterminowany. Musieliśmy wygrać ten mecz - stwierdził Okafor. Koszykarze z Charlotte bliscy pokonania Pistons byli już w niedzielę. W spotkaniu, które odbyło się w Detroit Bobcats prowadzili nawet 13 punktami, ale ostatecznie przegrali po dwóch dogrywkach 116:117. - O wyniku środowego pojedynku zadecydowały pierwsze trzy kwarty. Mieliśmy za dużą stratę do gospodarzy. Oni byli bardzo agresywni, my nie - powiedział obrońca "Tłoków" Chauncey Billups. Oprócz Okafora, który zdobył 22 punkty i zebrał 15 piłek, na wyróżnienie w Bobcats zasłużył Brevin Knight. Ten koszykarz aż 19-krotnie asystował kolegom. - To jest dla nas wielkie zwycięstwo. Już w tylu meczach dobrze graliśmy przez trzy kwarty, by potem doznać porażki. Tym razem tak się nie stało - mówił szczęśliwy Knight. Rashard Lewis i Ray Allen poprowadzili SuperSonics do wygranej w Minneapolis. Ten pierwszy zdobył 27 "oczek" wyrównując swoje najlepsze osiągnięcie w sezonie, drugi dodał 24. Tę dwójkę dzielnie wspierał Vladimir Radmanović, który zdobył 12 punktów, dokładając do tego 11 zbiórek. "Naddzwiękowcy" wyraźną przewagę wypracowali sobie pod koniec drugiej kwarty i nigdy nie spadła ona poniżej ośmiu "oczek". Nie poddaje się Indiana Pacers. Mimo braku kilku graczy zawieszonych przez władze NBA, koszykarze z Indianapolis pokonali Boston Celtics 106:96. Bohaterem Pacers został Jamaal Tinsley. Obrońca z Indiany, który opuścił ostatni mecz swojego zespołu z powodu kontuzji nadgarstka, musiał w środę wyjść na parkiet i okazało się to strzałem w dziesiątkę. - Chciałem wyjść na parkiet i pomóc drużynie, mimo że ręka wciąż mnie boli. Gdy znalazłem się na boisku i trafiłem kilka pierwszych rzutów poczułem się zdecydowanie pewniej - powiedział zawodnik, który zdobył 29 punktów, ponadto miał sześć asyst i cztery przechwyty. - Nie możemy korzystać z usług kilku podstawowych graczy, dlatego inni muszą korzystać ze swojej szansy - dodał Tinsley. Tak jak to zrobił James Jones, który rzucając 22 "oczka" pobił swój rekord kariery. - Chcemy grać dobrze, wygrywać i liczymy na wsparcie naszych kibiców - stwierdził koszykarz Pacers. Dwyane Wade i Shaquille O'Neal nie byli natomiast w stanie poprowadzić Miami Heat do wygranej nad Portland Trail Blazers. W środę lepiej radzili sobie koszykarze gości, a szczególnie dwójka Zach Randolph i Derek Anderson. Ten pierwszy zdobył 24 punkty, a drugi 19 i tym samym ekipie z Portland udało się przerwać serię trzech porażek z rzędu na parkietach rywali. Pomimo świetnej postawy Yao Minga i Tracy'ego McGrady'ego Houston Rockets przegrali z Sacramento Kings 96:102. Chiński center rzucił 29 "oczek", a T-Mac dodał 25, ale to nie wystarczyło na zespołowo grających gospodarzy. Aż siedmiu zawodników "Królów" zdobyło 10 albo więcej punktów. Największy udział w sukcesie miał Bobby Jackson, który 10 ze swoich 18 "oczek" zdobył w czwartej kwarcie. To po jego rzucie za trzy na prawie sześć minut przed końcem meczu ekipa z Sacramento prowadziła 93:89. Gościom udało się zniwelować różnicę do jednego punktu (95:96), ale potem nie byli w stanie już nic zrobić. Najciekawiej, a przynajmniej najdłużej było w Oakland. Golden State Warriors dopiero po trzech dogrywkach ograli New Orleans Hornets 115:109. W doliczonym czasie gry najlepiej spisał się Calbert Cheaney, który zdobył wtedy 10 punktów. Tym samym uratował honor gospodarzy, którzy w czwartej kwarcie roztrwonili 12-punktową zaliczkę, ale nie mogło być inaczej, jeżeli ich skuteczność była w tym czasie wręcz katastrofalna (nie trafili 14 z 17 rzutów z gry i 5 z 9 z wolnych!). <a href="http://nba.interia.pl/wyn/2005w">Zobacz wyniki i zdobywców punktów w meczach z 23 listopada</a>