W ciągu dwóch dni od zwolnienia Gortat może związać się z kolejnym klubem, który zagwarantuje mu równie wysoki kontrakt, jak ten z LA Clippers. Polak zarabiał ponad 13 mln dolarów za sezon. Po tym czasie będzie traktowany jak każdy "wolny agent", co oznacza, że będzie mógł negocjować nową umowę, prawdopodobnie znacznie niższą, jeśli dalej chce grać. Amerykańskie media donoszą, że blisko 35-letni łodzianin chciałby trafić do broniących tytułu Golden State Warriors. Polak już wczoraj zamieścił na Twitterze wpis po angielsku "To była wspaniała jazda!", gdy było jasne, że jego przygoda z Clippers dobiegła końca. Dziś opublikował nieco dłuższą wypowiedź. "Chciałbym podziękować LA Clippers z tej okazji! Chciałem zakończyć sezon w Los Angeles, ale rozumiem, jak działa ten biznes. Dzięki dla doktora Lawrence'a i członków sztabu za świetny czas razem!" - napisał w języku angielskim. Kilka minut później umieścił także komunikat w ojczystym języku: "Dziękuje za wszystkie wiadomości ze wsparciem! Ale naprawdę nie wydarzyło się nic strasznego. Są ludzie na tym świecie którzy maja większe problemy. Cieszę się, że reprezentowałem Polskę w NBA tak długo. Temat mojej gry nie jest zamknięty jeszcze, dlatego bądźcie cierpliwi" - napisał. Jednocześnie do niedawna polski "jedynak" w NBA nie ukrywał, że trudno odnaleźć mu się w nowej rzeczywistości. "Dziwnie jest się obudzić, wiedząc, że nie musisz iść na trening ani mecz. A mówiłem... i ostrzegałem, że ten czas nadejdzie" - napisał Gortat na Twitterze. Co więcej, były piłkarz reprezentacji Polski Adrian Mierzejewski zaskoczył Gortata pytaniem, czy przypadkiem nie planuje zmiany dyscypliny. "Wywołałeś do tablicy, więc mówię. Dakar brzmi bardzo fajnie" - odpisał Gortat. Czyżby polski koszykarz miał w przyszłości pójść w ślady Adama Małysza, który po zakończeniu kariery skoczka, wziął udział w słynnym rajdzie?