Początek spotkania należał do gości, którzy w połowie drugiej kwarty prowadzili różnicą 10 pkt. Jeszcze w połowie ostatniej części Spurs wygrywali 80:72, ale wtedy seryjnie zaczął trafiać Jarrett Jack. W samej końcówce regularnego czasu jednak ani on, ani najskuteczniejszy wśród rywali - 21 pkt - Argentyńczyk Manu Ginobili nie potrafili celnie rzucić. Strzelecka niemoc zawodników trenera Gregga Popovicha trwała też w dogrywce. W niej tylko raz trafili do kosza - Danny Green za trzy punkty i gospodarze pewnie rozstrzygnęli ją na swoją korzyść. Liderem gospodarzy był z 26 pkt i 10 zbiórkami Harrison Barnes. Jack uzyskał 24, a 22 dodał Stephen Curry, który zanotował pięć "trójek". Ginobili mógł liczyć na wsparcie Tima Duncana - 19 pkt i 15 zbiórek oraz francuskiego rozgrywającego Tony'ego Parkera - 17 pkt. "Jesteśmy nieco sfrustrowani, bo wydawało się, że mamy mecz w garści i nic nie wskazywało, że możemy przegrać. W dogrywce jednak wyglądało to tak, jakbyśmy się poddali" - ocenił Duncan. Piąty mecz - we wtorek w San Antonio. Golden State Warriors - San Antonio Spurs 97:87 po dogr. Stan rywalizacji play off do czterech zwycięstw: 2-2