Początek pojedynku należał do gości, którzy pierwszą kwartę wygrali różnicą 17 punktów (39:22). Później jednak w ich grze coś się zacięło, a "Wojownicy" systematycznie odrabiali straty. Druga połowa to już zdecydowana dominacja gospodarzy, którzy pozwolili zdobyć rywalom tylko 25 punktów. Sami w tym czasie uzyskali 64. Bohaterem Warriors był tym razem Klay Thompson, który zdobył 35 punktów, m.in. dziewięć razy trafiając "za trzy". Miał też sześć zbiórek, cztery przechwyty i dwie asysty. "Klay był dziś niesamowity. Jednak wcale nie mówię o 35 pkt czy dziewięciu "trójkach", ale o jego postawie w defensywie. Był jak maszyna, fizycznie stłamsił rywali" - ocenił trener mistrzów NBA Steve Kerr. Thompsona dzielnie wspierał Stephen Curry - 29 pkt, sześć asyst i pięć zbiórek. Liderem Rockets, najlepszego zespołu sezonu zasadniczego, był tradycyjnie James Harden, który uzyskał 32 pkt, odnotował dziewięć asyst i siedem zbiórek. "Nasza sytuacja nie zmieniła się po tym meczu. Rozmiary porażki nie mają znaczenia. Przed nami siódme spotkanie, które zagramy u siebie i musimy zrobić wszystko, by awansować" - zaznaczył Harden. Goście musieli sobie radzić w Oakland bez Chrisa Paula, który w piątym meczu tej serii doznał urazu ścięgna prawej nogi. Czy zagra w decydującym pojedynku? "Jest poddawany zabiegom. Zdecydują godziny. Wszystko rozstrzygnie się w ostatniej chwili" - przyznał szkoleniowiec Teksańczyków Mike D'Antoni. Z kolei w składzie Warriors po raz trzeci z rzędu zabrakło Andre Iguodali, który narzeka na uraz lewego kolana. W niedzielę zostanie wyłoniony pierwszy uczestnik wielkiego finału. W siódmym meczu o prymat na Wschodzie Boston Celtics zmierzą się z Cleveland Cavaliers.Wynik sobotniego meczu finału Konferencji Zachodniej NBA: Golden State Warriors - Houston Rockets 115:86 Stan rywalizacji play off do czterech zwycięstw: 3-3.