Durant jest jedną z największych gwiazd ligi, dlatego gdy zeszłego lata po ośmiu latach gry w drużynie z Oklahoma City zdecydował się przejść do Warriors, bardzo osłabił Thunder. Kibice mu tego nie zapomnieli. Za każdym razem gdy miał piłkę, starali się go deprymować gwizdami i buczeniem. Dochodziło także do słownych utarczek między nim i jego byłymi kolegami z zespołu, zwłaszcza Russellem Westbrookiem. Gdy w trzeciej kwarcie Duranta sfaulował Andre Roberson, obaj zawodnicy doskoczyli do siebie i niemal nie doszło do bójki. Durant niewiele sobie z tego robił. Był najskuteczniejszym zawodnikiem swojego zespołu, zdobył 34 punkty i poprowadził Warriors do pewnego zwycięstwa. W drużynie gospodarzy pierwszoplanową postacią był Westbrook, który rzucił 47 punktów, miał 11 zbiórek i osiem asyst. Koszykarze z Oakland, mistrzowie sprzed dwóch lat i ubiegłoroczni finaliści, są zdecydowanie najlepszym teamem w tym sezonie. W sobotę odnieśli 46. zwycięstwo i mają tylko osiem porażek. Dobrze radzą sobie także broniący tytułu Cleveland Cavaliers. Tym razem pokonali u siebie Denver Nuggets 125:109 i umocnili się na prowadzenie w Konferencji Wschodniej. Po 27 punktów dla gospodarzy zdobyli LeBron James i Kyrie Irving. Do przerwy mecz był wyrównany, ale w trzeciej kwarcie Cavaliers rzucili 18 punktów z rzędu i bezpieczną przewagę utrzymali do końca. Po styczniowej zadyszce "Kawalerzyści" najwyraźniej odzyskali formę - w lutym wygrali już piąty mecz z sześciu. Koszykarze Philadelphii 76ers zakończyli serię trzynastu kolejnych zwycięstw Miami Heat, wygrywając we własnej hali 117:109. Największa w tym zasługa Nerlensa Noela, Roberta Covingtona i Dario Sarica, którzy zdobyli po 19 pkt. Zespół z Miami miał do soboty najlepszą passę w tym sezonie NBA i trzecią w klubowej historii. Nigdy wcześniej 13 kolejnych zwycięstw nie odniósł zespół, który ma w ogólnym bilansie więcej porażek niż zwycięstw.