Rose miał wyjechać do rodzinnego Chicago z powodów osobistych, ale władze klubu ani koledzy z drużyny o tym nie wiedzieli, jak i o tym, że zabraknie go w spotkaniu z Pelicans. Nowojorczycy przegrali w nocy z poniedziałku na wtorek polskiego czasu w Madison Square Garden 96:110. Zgodnie z regulaminem wewnętrznym Knicks karą za opuszczenie meczu przez każdego zawodnika jest pozbawienie go 1/110 wysokości kontraktu. Rose, były gracz Chicago, ma w Nowym Jorku kontrakt wart 21 mln dolarów, stąd wysoka grzywna. "Klub ukarał go naprawdę mocno" - przyznał szkoleniowiec drużyny Jeff Hornacek. Koszykarz niezbyt przejął się jednak karą. "Ze względu na relacje jakie buduję z Philem (Jacksonem - prezydentem klubu - przyp. red) i Stevem (Millsem - generalnym menedżerem - przyp. red) nie musiałem pytać o zgodę. Czuję się dobrze. Byłem z rodziną. To, co wydarzyło się kilka dni temu to już przeszłość. Nie zamierzam więcej komentować sytuacji" - powiedział 28-latek, który w 2011 roku został wybrany najlepszym koszykarzem ligi (MVP). Kolejne lata były dla niego mniej udane, gdyż doznał kontuzji kolan, najpierw lewego, a w 2013 roku - po powrocie z długiej rehabilitacji - prawego. Nie grał więc przez blisko rok i na parkiety powrócił jesienią 2014 roku.