CCTV zawiesiła transmisje meczów NBA w październiku ubiegłego roku z powodu tweetu dyrektora generalnego Houston Rockets Daryla Moreya, który poparł demokratyczne protesty w Hongkongu, czym wywołał falę krytyki w Chinach. Nie pomogły przeprosiny samego Moreya, ani prochińskie deklaracje wielu gwiazd NBA. Bojkot chińskiej telewizji publicznej oznacza dla NBA stratę ponad 300 mln dolarów. Chiny są najważniejszym i najbardziej dochodowym rynkiem dla północnoamerykańskiej ligi koszykówki poza Stanami Zjednoczonymi.W środę pojawił się nowy wątek w relacjach amerykańsko-chińskich w związku z NBA. Portal ESPN ujawnił, że w akademiach koszykówki NBA w Chinach stosowane są kary cielesne. Szczególnie drastyczny miał być przypadek placówki w północno-zachodniej prowincji Sinciang, w której chińskie władze są oskarżane o łamanie praw człowieka wobec muzułmańskiej mniejszości ujgurskiej."Zarzuty zawarte w artykule ESPN są niepokojące. Nasza rola ogranicza się do zapewnienia trzech trenerów w każdej akademii, z których żaden nie został oskarżony o popełnienie przestępstwa" - powiedział agencji AFP wicekomisarz ligi Mark Tatum.