W ekipie 17-krotnych mistrzów NBA bardzo dobrze zagrali Jayson Tatum i Jaylen Brown. We dwóch zdobyli 59 punktów, odpowiednio 31 i 28, czyli niemal połowę całego zespołu. Wśród pokonanych najskuteczniejszy był Słoweniec Goran Dragic - 23 pkt. Amerykańskie media podkreślają jednak, że "Celtom" wciąż brakuje dwóch wygranych, aby po 10 latach znów wystąpić w finale NBA. Ostatni tytuł wywalczyli w 2008 roku. Łącznie 21-krotnie grali o mistrzostwo. "Najtrudniejsze jeszcze przed nimi" - zaznaczają dziennikarze. Ale na razie zawodnicy i kibice z Bostonu cieszą się z drugiego triumfu z Heat. Piątkowy mecz lepiej zaczęli rywale, pierwszą kwartę wygrali 26:18, a na przerwę koszykarze schodzili przy wyniku 58:51 dla drużyny z Florydy. Druga połowa była popisem Celtics. Zwyciężyli w niej 70:50. Największa w tym zasługa Tatuma (do 31 pkt dodał 10 zbiórek i sześć asyst) i Browna (osiem zbiórek), ale wszyscy gracze podstawowej piątki uzyskali co najmniej 12 punktów. Czterech z nich trafiło też razem 12 "trójek". Dla porównania, cała ekipa Heat miała siedem celnych rzutów za trzy punkty. Na wyróżnienie w bostońskim zespole zasłużył także Niemiec Daniel Theis - 15 pkt, 12 zbiórek, trzy bloki. "Zagraliśmy bardzo dobrze w ostatnich dwóch kwartach i tak będziemy musieli grać przez cały czas" - przyznał trener Celtics Brad Stevens. Natomiast Heat, trzykrotni mistrzowie NBA (2006, 2012-13), w piątek zawiedli jako drużyna. "Boston zasługuje na uznanie, ale my zawiedliśmy. Słabo graliśmy w defensywie, zabrakło agresji i ostrej walki. Drogo za to zapłaciliśmy" - przyznał szkoleniowiec pokonanych Erik Spoelstra. Szósty mecz finału Konferencji Wschodniej odbędzie się w niedzielę czasu miejscowego. W finale na Zachodzie Los Angeles Lakers prowadzą z Denver Nuggets 3-1. Od wznowienia sezonu, przerwanego ze względu na pandemię koronawirusa, wszystkie spotkania ligi NBA odbywają się w zamkniętym ośrodku Disney World pod Orlando na Florydzie. giel/ pp/