Bavetta wyprzedził sędziującego meczu baseballa Cala Ripkena juniora i przejął od niego miano "Iron Mana". - To, że tu jestem oznacza, że żyję i jestem szczęśliwy. To nie jest koniec, przede mną kolejny mecz. Czuję się wybrany, że moje rekordowe spotkanie miało miejsce akurat w Madison Square Garden - powiedział arbiter-weteran tuż po zakończeniu rywalizacji New York Knicks z Brooklyn Nets (110:81). Pierwszy mecz w NBA Bavetta poprowadził w 1975 roku. Rozstrzygał także w 270 pojedynkach w fazie play off w 29 sezonach w rzędu, 27 finałach NBA i trzech meczach All Star. - Myślę, że to zasługa Boga. Mimo że tak wiele razy mało brakowało, bym nie dotarł na mecz - to jednak zawsze się udawało. Mamy w sezonie do poprowadzenia 82 spotkania, tyle ile rozgrywa każdy klub. Tyle że my nie mamy połowy z nich u siebie. Dlatego tak ważne jest, by mieć wspierającą rodzinę; żonę, która rozumie, że nieraz nie będzie cię na jej urodzinach i dzieci, które wybaczą nieobecność podczas ważnych dla nich wydarzeń - podkreślił 74-letni Amerykanin. Jak dodał, wielokrotnie mało brakowało, m.in. z powodu trudnych warunków atmosferycznych, bym nie dotarł na mecz. Mimo to nie opuścił żadnego w sezonie regularnym, do którego został wyznaczony. - Pan pobłogosławił mnie dobrym zdrowiem w tych latach i nieraz miałem szczęście - zaznaczył. Zdarzało mu się, w sytuacji zawieszenia komunikacji lotniczej, np. z powodu złych warunków atmosferycznych, podróżować godzinami samochodem w anormalnej pogodzie z Chicago do Detroit bądź z Toronto do Cleveland. Bavetta był także pierwszym arbitrem z NBA, który znalazł się w obsadzie sędziowskiej podczas igrzysk olimpijskich. W 1992 roku w Barcelonie prowadził mecz o brązowy medal, w którym Litwa wygrała ze Wspólnotą Niepodległych Państw 82:78. Sędzią finałowego meczu amerykańskiego "Dream Teamu" z Chorwacją (117:84) był Polak Wiesław Zych.