W Indianapolis miejscowi Pacers przegrali z Detroit Pistons 93:98, a w Kalifornii pełniący honory domu Los Angeles Lakers ulegli Miami Heat 102:104 po dogrywce. Bardziej zacięty był mecz w Staples Center, gdzie spotkali się byli koledzy z "Jeziorowców" Kobe Bryant i Shaquille O'Neal, który przed obecnym sezonem przeniósł się na Florydę. Prestiżowy pojedynek dwóch świetnych i niezbyt lubiących się graczy zakończył się wprawdzie indywidualnym zwycięstwem zawodnika z LA, ale koszykówka jest grą zespołową... Kobe Bryant zdobył 42 punkty (12/30 z gry), ustanawiając osobisty rekord sezonu, ale spudłował decydujący rzut za trzy równo z końcową syreną. O'Neal (24 pkt, 11 zbiórek), który nie doczekał do tego momentu na parkiecie ("spadł" za sześć przewinień na 135 sekund przed końcem IV kwarty po faulu na... Kobe) mógł więc schodzić do szatni z podniesionym czołem. - Robiłem te same rzeczy, co zawsze - powiedział Shaq, którego utarczki z Bryantem były jedną z przyczyn rozpadnięcia się gwiazdorskiej ekipy Lakers. - Nie chciałem się dać wciągnąć w całą tę bezsensowną sytuację. Goście z Miami (bilans 22-7), którzy odnieśli 11. zwycięstwo z rzędu (wyrównany rekord klubowy z 1997 roku), mogli wygrać to spotkanie już w regulaminowym czasie gry, ale ostatnią akcję zakończył nieudany rzut Dwayne Wade'a (29 pkt). Ten ostatni wraz z Eddie'em Jonesem szybko dali jednak Heat prowadzenie w dogrywce (100:96) i mimo dwóch celnych prób za trzy Lamara Odoma nie zdołali odrobić strat. Nie pomogła nawet ostatnia akcja. Na 3,4 s przed końcem piłkę otrzymał Bryant i mimo presji dwóch obrońców zdołał oddać rzut za trzy, ale piłka trafiła... w obręcz. - Miałem dość dobrą pozycję, ale nie "złapałem" właściwej równowagi i w konsekwencji piłka nie wpadła - tłumaczył Kobe, który wraz ze swoimi kolegami (bilans Lakers 14-12) poniósł trzecią porażkę w ostatnich czterech "domowych spotkaniach". W Conseco Fieldhouse w Indianapolis "Tłoki" Pacers 98:93. Było to pierwsze spotkanie koszykarzy tych ekip od 19 listopada, gdy poprzednia potyczka zakończyła się jednym z największych skandali w historii ligi. Najskuteczniejszym zawodnikiem meczu był Richard Hamilton, który zdobył 25 punktów (9/16 z gry) dla obrońców mistrzowskiego tytułu. Wśród gospodarzy wyróżnił się Reggie Miller - 24 pkt (10/16 z gry). Listopadowy pojedynek w The Palace of Auburn Hills został przerwany 45,9 s przed końcową syreną (przy stanie 97:82 dla gości), po tym jak doszło do regularnej bójki zawodników Pacers z miejscowymi kibicami. Najaktywniejszy w tej bójce Ron Artest, trafiony przez kibica w głowę plastikowym kubkiem z piwem, ruszył na trybuny i zanim go zatrzymano, znokautował kilku widzów. Władze NBA zdyskwalifikowały go do końca sezonu. Do gry powrócił natomiast Jeremaine O'Neal, którego pierwotna kara za udział w rozróbie wynosiła 25 meczów, ale arbitraż zmniejszył ją o 10 gier. - Nie czułem się komfortowo aż do drugiej połowy. Po prostu nie mogłem wejść we właściwy rytm - powiedział O'Neal, zdobywca 21 punktów dla ekipy z Indianapolis (12-13), która przegrała rywalizację na tablicach 39-49 i poniosła trzecią kolejną porażkę. Dobry występ w defensywie pozwolił gościom wygrać III kwartę 23:16 i uzyskać kontrolę na wydarzeniami na parkiecie. Wprawdzie na 90 sekund przed końcem przewaga Pistons (13-12) zmalał do sześciu "oczek", ale wówczas celnym rzutem za trzy popisał się Rasheed Wallace, który zdobył połowę ze swoich 16 punktów właśnie w IV kwarcie. - Mieliśmy wielu dobrze spisujących się zawodników - powiedział szkoleniowiec ekipy z Motown Larry Brown. - Nasza ławka grała solidnie i chociaż nie rzucaliśmy zbyt dobrze (40-proc. z gry), to cieszę się ze zwycięstwa. Teraz możemy cieszyć się świętami i dołączyć do naszych rodzin <a href="http://nba.interia.pl/wyn/2005w?data=25.12">Zobacz wyniki oraz zdobywców punktów w meczach z 25 grudnia</a>