Poprzedni rekord Portland Trail Blazers ustanowił w 2005 roku Damon Stoudamire, który miał o pięć pkt mniej niż Lillard. Ten ostatni po raz 27. w sezonie zdobył co najmniej 30 pkt w meczu, co jest również klubowym rekordem. Rozgrywający takim osiągnięciem popisał się po raz 75. w karierze, dzięki czemu zrównał się na drugim miejscu w klasyfikacji wszech czasów drużyny z Geoffem Petrie. Liderem jest Clyde Drexler, który dokonał tego 130 razy. Lillard został też piątym w historii graczem Blazers, który przekroczył granicę 2000 pkt zdobytych w sezonie. W sobotę kibice skandowali na jego cześć "MVP! MVP!". W sobotę miał szansę na zgromadzenie 60 pkt, ale zmarnował dwa z trzech rzutów wolnych na niespełna 30 sekund przed końcem spotkania. 26-letni zawodnik nie zdawał wówczas sobie sprawy, jak imponujący dorobek ma już na koncie tego wieczora. - Kiedy zepsułem drugi rzut wolny i wszyscy na trybunach jęknęli zawiedzeni, to zastanawiałem się, o co chodzi. Gdy udało mi się trafić w ostatniej próbie, to wtedy dopiero zobaczyłem, że mam 59 pkt. Jeszcze przed meczem wiedziałem, że zamierzam wyjść i zaatakować rywali. Wiedziałem, jak ważne to dla nas spotkanie - zaznaczył. Blazers, którym w sezonie zasadniczym zostało do rozegrania dwa mecze, są blisko awansu do play off. Obecnie zajmują ósme, ostatnie premiowane awansem miejscem na Zachodzie. Na wyprzedzenie ich liczą jeszcze gracze Denver Nuggets. Najwięcej punktów dla Jazz - 21 - zdobył w sobotę Gordon Hayward. Ekipa gości po raz szósty z rzędu musiała sobie radzić bez kontuzjowanego George'a Hilla. Wcześniej zespół ten wygrał pięć z sześciu ostatnich spotkań. Tego dnia odnotowano dwa powroty po co najmniej miesięcznej przerwie. Chicago Bulls nie pomogło pojawienie się w drużynie Dwyane'a Wade'a (14 pkt). "Byki", które wciąż walczą o awans do play off, uległy na wyjeździe Brooklyn Nets 106:107, a o porażce zdecydowała w dużym stopniu słaba skuteczność w ostatniej kwarcie. Z kolei koszykarze Golden State Warriors pokonali we własnej hali New Orleans Pelicans 123:101. W ekipie gospodarzy zabrakło Stephena Curry'ego, ale wrócił Kevin Durant, który rzucił 16 pkt. Marcin Gortat zdobył 11 punktów, a jego Washington Wizards przegrali we własnej hali z Miami Heat 103:106. "Czarodzieje" z bilansem 48 zwycięstw oraz 32 porażek zajmują czwarte miejsce w Konferencji Wschodniej. To był ostatni w zasadniczej części tego sezonu mecz Wizards u siebie. Wśród zwycięzców najlepszy był Hassan Whiteside, który zdobył 30 punktów i miał 12 zbiórek. W stołecznej drużynie na wyróżnienie zasługuje Markieff Morris - 21 pkt. Gortat na parkiecie przebywał 29 minut i uzyskał 36. w sezonie tzw. double-double, na które złożyło się po 11 pkt i zbiórek. Trafił cztery z siedmiu rzutów z gry oraz trzy z czterech wolnych. Jego dorobek uzupełniają dwie asysty oraz blok. "Czarodzieje" (48-32) zajmują czwarte miejsce w Konferencji Wschodniej. Kolejny mecz rozegrają w poniedziałek na wyjeździe z Detroit Pistons (36-43). Wyniki sobotnich meczów: Brooklyn Nets - Chicago Bulls 107:106 Charlotte Hornets - Boston Celtics 114:121 Orlando Magic - Indiana Pacers 112:127 Philadelphia 76res - Milwaukee Bucks 82:90 Washington Wizards - Miami Heat 103:106 San Antonio Spurs - Los Angeles Clippers 87:98 Portland Trail Blazers - Utah Jazz 101:86 Golden State Warriors - New Orleans Pelicans 123:101