Do 45. wygranej w sezonie poprowadził "Szóstki" trzeci w ligowej klasyfikacji strzelców Joel Embiid. Kameruńczyk w ciągu 25 minut, jakie spędził na parkiecie, uzyskał 34 punkty, czyli o pięć więcej niż jego średnia w tym sezonie. Miał też 12 zbiórek i dwie asysty. Goście kontrolowali przebieg spotkania, więc trener Doc Rivers nie forsował najlepszych graczy. "To dobrze i źle jednocześnie. Do play off trzeba przystąpić z pełnym bakiem energii, więc trzeba wykorzystywać okazję, by ją oszczędzać. Z drugiej strony ważne, by sprawdzić się na pełnym dystansie, zobaczyć, jak organizm wytrzyma maksymalne obciążenia" - analizował Embiid. Koszykarze Philadelphii 76ers mieli ułatwione zadanie Ekipa z Filadelfii miała ułatwione zadanie, gdyż "Rakiety" - najgorszy zespół NBA z bilansem 16 zwycięstw przy 50 porażkach - wystąpiły w ledwie siedmioosobowym składzie. Kelly Olynyk z 27 pkt był ich najskuteczniejszym zawodnikiem. "Sixers" z bilansem 45-21 prowadzą na Wschodzie, przed Brooklyn Nets (43-23) i Milwaukee Bucks (42-24). "Kozły" w środę po zaciętym boju uporały się z walczącymi jeszcze o awans do play off Washington Wizards 135:134. Wsad Brooka Lopeza dał gospodarzom czteropunktowe prowadzenie 6,8 s przed końcową syreną i "trójka" Bradleya Beala w ostatniej akcji nie mogła już odwrócić losów meczu. Beal - drugi strzelec NBA w tym sezonie po Stephenie Currym - uzyskał dla stołecznej drużyny 42 punkty, a 29 dodał Russell Westbrook, który popisał się też wszechstronnością, notując 12 zbiórek i... 17 asyst, co przełożyło się na 179. w karierze tzw. triple-double. Do rekordowego osiągnięcia legendarnego Oscara Robertsona brakuje mu dwóch podobnych meczów. Grecki gwiazdor Bucks Giannis Antetokounmpo zdobył 23 punkty, a częściej trafiał do kosza w tej drużynie Jrue Holiday - 29. Wśród gospodarzy zabrakło rozgrywającego Khrisa Middletona, który ma kłopot z kolanem. Wizards, którzy z ostatnich 17 spotkań wygrali 13, z bilansem 30-36 plasują się na 10. pozycji na Wschodzie. Ich szanse na awans do play off nie są duże, ale... "Gramy coraz lepiej, czasem tylko nie potrafimy +zamknąć+ meczów, stąd takie porażki. Ale nie tracimy nadziei" - przyznał Beal. Porażki numer 19. w sezonie doznała czołowa drużyna Konferencji Zachodniej i całej ligi - Phoenix Suns. "Słońca" uległy w Atlancie miejscowym Hawks 103:135. Po trzech kwartach goście tracili tylko dziewięć punktów, ale ostatnia odsłona skończyła się dla nich katastrofalnie (15:38). Pierwsze punkty w niej uzyskali po ponad dziewięciu minutach gry. "To najlepiej grający obecnie zespół w NBA, ale nasza energia i ciągła presja zrobiły swoje. Zmuszaliśmy rywali do wielkiej pracy w defensywie i chyba w końcu odebraliśmy im ochotę do gry. Wygląda na to, że przed play off zmierzamy w dobrym kierunku" - skomentował trener "Jastrzębi" Nate McMillan. W jego zespole najskuteczniejszy był Clint Capela - 18 pkt i 10 zbiórek, ale w sumie siedmiu zawodników uzyskało dwucyfrową zdobycz. To okazało się istotniejsze niż "30" Devina Bookera. Hawks z bilansem 37-30 zajmują piątą lokatę na Wschodzie, a Suns (47-19) na Zachodzie ustępują jedynie Utah Jazz (48-18). pp/ mm/