Curry, najlepszy zawodnik (MVP) dwóch poprzednich sezonów, ośmiokrotnie próbował rzutów za trzy punkty, ale za każdym razie spudłował. Lepiej szło mu "za dwa" (7 celnych na 8) i z linii rzutów wolnych (5 na 5), co sprawiło, że uzyskał 19 punktów. Był trzecim strzelcem zespołu po Klayu Thompsonie - 24 i Draymondzie Greenie - 22. "Starałem się wywrzeć swoje piętno na tym meczu w różny sposób, ale akurat rzuty z dystansu zupełnie mi się nie udawały" - przyznał Curry, który miał m.in. siedem przechwytów i sześć asyst. "Wojownicy" znaczną przewagę wypracowali sobie już w pierwszej kwarcie, którą wygrali 37:19. Podstawowa piątka gospodarzy uzbierała ledwie 41 pkt, a najskuteczniejszy w tej drużynie był rezerwowy Jamal Crawford - 21. Ekipę Clippers, po dobrym początku rozgrywek, dopadł wyraźny kryzys. Środowa porażka była piątą w siedmiu ostatnich występach, w tym czwartą przed własną publicznością. Warriors, którzy z rywalami z Los Angeles wygrali po raz siódmy z rzędu, mają w dorobku 19 zwycięstw i trzy porażki, co sprawia, że obecnie są zespołem z najlepszym bilansem w lidze. Clippers (16-7) plasują się na trzeciej pozycji. Na Wschodzie stawce przewodzą obrońcy tytułu. Koszykarze Cleveland Cavaliers (15-5) wygrali tym razem w Nowym Jorku z Knicks 126:94. Goście aż 22-krotnie trafili za trzy punkty, a takich rzutów oddali w sumie 40. Kyrie Irving uzyskał dla zwycięzców 28 pkt, a największy gwiazdor "Cavs" LeBron James, który noc poprzedzającą spotkanie spędził w innym niż większość zespołu hotelu, gdyż nie chciał zatrzymać się w obiekcie należącym do nowego prezydenta USA Donalda Trumpa, dodał 25. Brandon Jennings z 16 pkt był najskuteczniejszy wśród gospodarzy.