Tym samym potwierdził spekulacje mediów w USA donoszących, że jego gra w sezonie 2019/20 stoi pod znakiem zapytania ze względu na fatalny uraz Achillesa w finale. - Jestem ciągle człowiekiem. To (proces rehabilitacji - red.) zabierze bardzo wiele czasu. To codzienny proces i każdego dnia trudno się w niego zagłębiać. Dwie, trzy godziny tylko rehabilitacja, by powrócić mocnym. Niczego nie będę przyspieszał. Robię dokładnie to samo, co inni po zerwaniu ścięgna Achillesa - powiedział w New York's Hot 97 Durant, odbierając nadzieję fanom Nets na to, że ujrzą go na parkiecie za kilka miesięcy. Wcześniej menedżer Brooklyn Sean Marks, pierwszy Nowozelandczyk w NBA, były zawodnik Śląska Wrocław, mówił, że nie spodziewa się powrotu Duranta na boisko w sezonie 2019/20. W czerwcu Warriors przegrali w finale NBA z Toronto Raptors 2-4, a wpływ na to miała m.in. kontuzja 31-letniego koszykarza. Najpierw, 8 maja w półfinale Konferencji Zachodniej, nabawił się kontuzji łydki. Ze względu na walkę "Wojowników" o trzecie mistrzostwo z rzędu sztab medyczny walczył o jak najszybszy powrót gwiazdy. W finale Durant wszedł na parkiet tylko w meczu numer pięć, ale w jego trakcie zerwał ścięgno Achillesa. Przez trzy ostatnie sezony bronił barw Golden State i pomógł klubowi dwa razy zdobyć mistrzostwo, sięgając jednocześnie po tytuł najbardziej wartościowego zawodnika finałów z 2017 i 2018 roku. W Nets przez cztery lata zarobi, według nowego kontraktu, 164 mln dolarów.