Na Zachodzie doszło do mini-breaka. Dallas Mavericks wygrali w San Antonio ze Spurs 113:91 i doprowadzili do remisu 1-1 w serii. James zdobył 23 ze swoich 30 punktów w drugiej połowie, ale to nie wystarczyło na "Tłoki", choć w czwartej kwarcie szarża "Kawalerzystów" o mało nie zakończyła się powodzeniem. Na 4.31 min przed końcem ekipa z Detroit prowadziła bowiem 14 punktami, by po trzech minutach ich przewaga zmalała zaledwie do pięciu. Potem jednak z dystansu trafił Richard Hamilton i było po meczu. - Przez trzy kwarty gra toczyła się pod nasze dyktando (prowadzenie 78:60 - przyp. red.) i trochę za bardzo się zrelaksowaliśmy. Odeszliśmy od swoich schematów w obronie, co wykorzystał LeBron - powiedział Chauncey Billups, obrońca "Tłoków". Najlepszy w ekipie gospodarzy był we wtorek Rasheed Wallace, który zdobył 29 punktów, 20 "oczek" dodał Tayshaun Prince. Trzeci mecz odbędzie się w sobotę w Cleveland. Po porażce w pierwszym meczu 85:87 Avery Johnson, coach Mavs, postanowił coś zmienić. Do pierwszego składu wpuścił rozgrywającego Devina Harrisa, Jasona Terry'ego przesunął na rzucającego obrońcę, a Adriana Griffina posadził na ławce rezerwowych. Te posunięcia okazały się szczęśliwe, szczególnie w przypadku Harrisa, który jeszcze bardziej przyspieszył i tak szybką grę drużyny z Dallas. - Devin atakował nas już w "trumnie", nie dając nam rozpocząć akcji. Avery'emu należą się słowa uznania za ten ruch - stwierdził Tim Duncan, lider "Ostróg". Od początku wtorkowego meczu przewaga gości nie podlegała dyskusji. Szybko zdobyli wysokie prowadzenie, które z powodzeniem utrzymali do zakończenia spotkania. - Zagraliśmy w naszym stylu, a to jest zasługa głównie Devina - cieszył się Johnson. - Wiedzieliśmy, że będą grali agresywnie, nie potrafiliśmy jednak temu zaradzić - dodał Tony Parker, rozgrywający Spurs. Spotkanie numer trzy odbędzie się w sobotę w Dallas. Zobacz PRZEBIEG RYWALIZACJI oraz NAJLEPSZYCH STRZELCÓW w I rundzie playoffs