Po dwóch meczach w Staples Center "Jeziorowcy" remisują 1-1 w serii z Detroit Pistons w finale NBA. Teraz obie drużyny przenoszą się na Wschód, by tam rozegrać trzy spotkania. Braynt zagrał zdecydowanie lepiej niż w meczu numer jeden. W niedzielę pilnowany przez Tayshauna Prince'a trafił tylko 10 z 27 rzutów z gry, zdobywając 25 punktów. We wtorek jego skuteczność była już lepsza (14 z 27, czyli ponad 50 procent), a na swoim koncie zanotował 33 "oczka". I jak przystało na jedną z gwiazd Lakers najlepiej zagrał w czwartej kwarcie, w której zdobył 14 punktów. - Wszystko zależy od tego czy potrafi się sprostać wyzwaniu jakim jest finał. Jestem przekonany, że ja to potrafię - powiedział trochę nieskromnie, ale po meczu numer dwa chyba prawdziwie, Bryant. "Jeziorowcy" jeszcze na 40 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry przegrywali sześcioma punktami. Wtedy jednak akcję dwa plus jeden wykonał Shaquille O'Neal. W odpowiedzi rzut Chaunceya Billupsa okazał się niecelny i gospodarze mieli piłkę, żeby rozegrać ostatnią akcję. Oczywiście piłka trafiła do Bryanta, który mimo obecności Richarda Hamiltona trafił za trzy. To była jedyna celna "trójka" obrońcy Lakers w tym spotkaniu (na pięć prób) - To jest finał NBA. Nikt nie powiedział, że będzie w nim łatwo. Wygraliśmy jednak we wtorek i teraz czekamy na spotkania w Detroit - stwierdził bohater ostatniej akcji. W dogrywce "Jeziorowcy" pokazali kto w tym dniu rządzi. Wygrali w dodatkowym czasie gry 10:2. Zaczął O'Neal wykorzystując podanie Bryanta. Potem obaj trafiali na zmianę do stanu 97:91. Ostatnie punkty dla gospodarzy w meczu numer dwa zdobył Luke Walton. Pistons w dogrywce mieli spory problem ze skutecznością, trafiając tylko 1 z 9 rzutów z gry, będąc chyba myślami bardziej w czwartej kwarcie niż w dogrywce. Lakers m.in. dzięki dobrej grze Luke'a Waltona prowadzili do przerwy 44:36, notując w międzyczasie serię 15 zdobytych punktów, przy tylko sześciu straconych. Jednak w trzeciej kwarcie do roboty wzięły się "Tłoki". 16 "oczek" zdobył w tej odsłonie Billups, osiem dołożył Rasheed Wallace, poza tym zaczęła funkcjonować obrona zespołu z Detroit, przez co Karl Malone i Gary Payton zanotowali kilka pomyłek w ataku. Początek ostatniej kwarty to było już tylko dwupunktowe prowadzenie gospodarzy i w dalszym ciągu dobra gra gości, którzy prowadzili w niej 81:77, a na 1.19 przed końcem nawet 87:82. Potem jednak nastąpił finisz Lakers opisany na wstępie. NBA Finals 2004 - mecz nr 2 Los Angeles Lakers - Detroit Pistons 99:91 (18:16, 26:20, 24:30, 21:23, 10:2) Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 1-1 Lakers: Braynt 33 (7 as., 4 zb., 2 prz.), O'Neal 29 (7 zb., 3 as.), Malone 9 (9 zb.), George 7, Payton 2 oraz Walton 7 (8 as., 5 zb.), Fisher 7, Rush 5, Miedwiedenko 0, Cook 0. Pistons: Billups 27 (9 as.), Hamilton 26 (8 zb.), B. Wallace 12 (14 zb.), R. Wallace 11 (7 zb.), Prince 5 (5 zb., 3 prz.) oraz Hunter 5, Campbell 2, Williamson 2, Okur 1, James 0. Zobacz stan rywalizacji oraz zdobywców punktów w NBA Playoffs 2004