Czwarty mecz rywalizacji Magic z Lakers dostarczył fanom najwięcej emocji, mimo że pierwsza połowa była dość jednostronna i nie zwiastowała późniejszej dramaturgii. Gospodarze przez dwie kwarty byli poza zasięgiem rywali i do szatni schodzili prowadząc 49:37. Koszykarzom Orlando wychodziło w pierwszej i drugiej kwarcie praktycznie wszystko. Pod tablicami rządził i dzielił Dwight Howard (14 zbiórek, 5 bloków w I połowie), a w ataku znakomitą skutecznością popisywał się Hedo Turkoglu. Spory wkład w wysokie prowadzenie Magic wnieśli także zawodnicy rezerwowi, w gronie których brylował Marcin Gortat. Nasz reprezentant zagrał krótko, bo cztery minuty, ale bardzo skutecznie i energicznie, gromadząc w tym czasie 4 punkty (2/2 z gry), 2 zbiórki na bronionej desce i blok. Tornado w trzeciej kwarcie Po 24 minutach gospodarze mieli prawo być w świetnych humorach, ale chyba zbyt szybko uwierzyli w to, że pokonają po raz drugi z rzędu "Jeziorowców". Tymczasem ekipa z Los Angeles drugą część spotkania rozpoczęła koncertowo i błyskawicznie odrobiła straty. Chyba najważniejszą kwartę w swojej dotychczasowej karierze rozegrał Trevor Ariza. Skrzydłowy Lakers, który w pierwszej połowie ani razu nie trafił do kosza, poprowadził szarżę gości zdobywając 13 ze swoich 16 punktów i w połowie kwarty Lakers prowadzili 55:54. Na kłopoty Fisher Gospodarze doszli do siebie po kilku silnych ciosach, jakie otrzymali w trzeciej odsłonie i w czwartej części gry wrócili na prowadzenie. Po akcji 2+1 Howarda na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry Orlando prowadziło 82:79, a kiedy 90 sekund później trafił Turkoglu (87:82) wydawało się, że Magic "dowiozą" korzystny wynik do samego końca. Kolejny raz niesamowitym charakterem wykazali się jednak goście, a na miano bohatera finiszu zapracował Derek Fisher. Doświadczony rozgrywający Lakers doprowadził do dogrywki trafiając za trzy punkty na 4,6 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry. Fisherowi "pomógł" Howard, który ciężko pracował przez cały mecz zarówno w ataku, jak i w obronie (ocierając się o triple double), ale zawiódł na 11 sekund przed końcem, kiedy nie trafił żadnego z dwóch rzutów wolnych przy stanie 87:84 dla Magic. Losy meczu jeszcze w doliczonym czasie gry mógł rozstrzygnąć Mickael Pietrus, ale nie trafił z sześciu metrów. W dogrywce po raz kolejny dał o sobie znać Fisher, którego drugi rzut za trzy punkty przesądził o zwycięstwie zespołu prowadzonego przez kolekcjonera mistrzowskich pierścieni - Phila Jacksona. Piąty mecz, a w przypadku kolejnego zwycięstwa Lakers ostatni w tym sezonie, w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu (godz. 2.00) w Orlando. Orlando Magic - Los Angeles Lakers 91:99 (24:20, 25:17, 14:30, 24:20, dogrywka 4:12) Orlando: Turkoglu 25, Howard 16 (21 zbiórek, 9 bloków), Pietrus 15, Alston 11, Lewis 6, Redick 6, Gortat 4, Lee 4, Nelson 2, Battie 2. Los Angeles: Bryant 32 (8 asyst, 7 zbiórek), Gasol 16 (10 zbiórek), Ariza 16 (9 zbiórek), Fisher 12, Odom 9, Walton 6, Bynum 6, Powell 2, Farmar 0, Mbenga 0, Vujacic 0, Brown 0. Stan rywalizacji do czterech zwycięstw: 3:1 dla Los Angeles Lakers