- Jestem w szoku, ale jestem naprawdę dumny z tego jak graliśmy - powiedział Larry Brown, którego podopieczni jak zwykle zaimponowali żelazną defensywą i objęli prowadzenie w serii 2-1. Następne dwa spotkania odbędą się także w The Palace of Auburn Hills. Klasą dla siebie w drużynie z Detroit był Richard Hamilton, który zdobył punktów 31 punktów, trafiając 11 z 22 rzutów z gry. Świetnie prowadził grę gospodarzy Chauncey Billups (19 pkt), a swój wkład w zwycięstwo wnieśli także pozostali gracze, pośród których wyróżniali się bez wątpienia Tayshaun Prince (11 "oczek" i dobra obrona przy Bryancie) oraz Ben Wallace (11 zbiórek). Fani zespołu z Motown zapamiętają też zapewne niesamowity "power dunk" byłego gracza Lakers Eldena Campbella - znak, iż tym razem siła była po stronie Pistons. - Nigdy się nie załamujemy. Po meczu numer 2 ludzie myśleli, że możemy wyjść na parkiet bez wiary, ale byliśmy nawet bardziej głodni zwycięstwa - wyjaśnił Billups. - Problemem dla nas jest Shaq, ale Ben, Rasheed, a także Elden pracują nad tym. "Jeziorowcy" w każdym aspekcie gry byli zdecydowanie słabsi. Kobe Bryant, bohater pojedynku numer 2, zdobył zaledwie 11 "oczek" (4/13 z gry). Mniejsze niż zazwyczaj zagrożenie stanowił Shaquille O'Neal (14 pkt, ale tylko 2 po przerwie), który szybko złapał przewinienia i czas jego gry musiał być ograniczony. Karl Malone robił co mógł, ale kontuzja kolana zdecydowanie przeszkadzała mu w grze. Goście byli mało aktywni w obronie, a mimo tego mieli na koncie aż 28 fauli (przy 16 "Tłoków"!). Niewiele dobrego można także powiedzieć o ich grze w ofensywie, choć chyba trudno byłoby znaleźć drużynę, która minionej nocy zwyciężyłaby na przedmieściach Motown. Patrząc na mecz statystycznie, można śmiało stwierdzić, że wszystko rozstrzygnęło się na pozycjach 1 i 2. Hamilton i Billups zgromadzili wspólnie aż 50 punktów, podczas gdy Gary Payton i Bryant zaledwie 17. Na nic zdało się więc "wygrana" rezerwowych Lakers, wśród których wyróżniał się Derek Fisher (9 pkt), nad ławką gospodarzy (24:17). Już pierwsza połowa toczyła się pod dyktando gospodarzy, którzy w pewnym momencie prowadzili różnicą aż 13 punktów. Zawodził Bryant (tylko 1 pkt do przerwy), a Shaq - mimo niezłej gry (12 "oczek" po 24 minutach) - ani razu nie gościł na linii rzutów wolnych. W końcówce kwarty, dzięki trochę lepszej obronie, Lakers zmniejszyli stratę do 5 "oczek", ale 2,4 s przed końcem umiejętnie faul na O'Nealu wymusił Hamilton, skutecznie wykonując dwa wolne. W odpowiedzi Payton chybił równo z końcową syreną i "Tłoki" wygrywały po dwóch kwartach 39:32. Druga odsłona rozpoczęła się od indywidualnego popisu Billupsa, który w ciągu 90 sekund zdobył 9 punktów z rzędu, dwukrotnie trafiając za trzy i popisując się efektowną akcją 2+1. Z gry nadal nie mógł trafić Kobe i po skutecznej dobitce Prince'a Pistons wypracowali sobie 14-punktową przewagę (54:40, 8 minut do końca 3. kwarty). Phil Jackson zareagował, biorąc czas, ale niewiele to pomogło. Goście razili złym wyborem momentu rzutu i byli bezradni wobec defensywnej presji ekipy z Detroit. Na 4,5 minuty przed końcem kwarty Pistons prowadzili już 60:44. W końcówce tej części dobrą zmianę dał wśród przyjezdnych Luke Walton, a Fisher trafił "lay-up" tuż przed syreną i przed ostatnią częścią "Tłoki" prowadziły 12 punktami (63:51). Szkoleniowiec Lakers próbował korzystać z różnych rozwiązań. Bryant próbował opiekować się Billupsem, sporo czasu na placu gry spędzał wspomniany Walton. Pistons wciąż grali jednak swoje, fantastycznie w obronie i solidnie w ataku - szybko ich przewaga sięgnęła więc 20 punktów (72:52). Ostatnie osiem minut nie zmieniło losów meczu w "Pałacu" w Auburn Hills, na którego parkiet gracze obu zespołów wrócą w niedzielę. - Tak jak powiedziałem zespołowi, to jest tylko jedna porażka - stwierdził Phil Jackson, który ma nadzieję na podtrzymanie serii tytułów mistrzowskich dla drużyn z Konferencji Zachodniej. - Mamy kilka dni na odzyskanie równowagi i na przygotowanie się na następny pojedynek. Zobacz stan rywalizacji oraz zdobywców punktów w NBA Playoffs 2004 NBA Finals 2004 - mecz nr 3 Detroit Pistons - Los Angeles Lakers 88:68 (24:16, 15:16, 24:19, 25:17) Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 2-1 dla Pistons. Pistons: R. Hamilton 31 (6 zb.), C. Billups 19, T. Prince 11, B. Wallace 7 (11 zb.), C. Williamson 6, E. Campbell 5, R. Wallace 3 (10 zb.), L. Hunter 2, M. Okur 2, D. Ham 2, M. James 0, D. Milicic 0. Lakers: S. O'Neal 14 (8 zb.), K. Bryant 11, D. Fisher 9, D. George 8, K. Rush 8, G. Payton 6 (7 as.), K. Malone 5, L. Walton 4, S. Medvedenko 3 (8 zb.), B. Cook 0, B. Russell 0.