Proste - trzeba go porwać jak będzie wysiadał ze swojego "bentley'a" (pojazd numer 1 wśród koszykarskich milionerów) i zobaczyć jak bez niego na parkiecie będą radzić sobie koledzy z zespołu . Steve Nash, LeBron James, czy też Kobe Bryant Który z nich jest nie do zastąpienia? Oczywiście do wspomnianej trójki można dołączyć jeszcze przynajmniej cztery nazwiska - Elton Brand (Clippers), Dwyane Wade (Heat), Dirk Nowitzki (Mavericks), Chauncey Billups (Pistons), ale nawet bez nich w składzie, drużyny jakoś sobie poradzą. Przyjrzyjmy się więc tym, którzy przynajmniej zdaniem niżej podpisanego są nie do zastąpienia, zostawiając wybór internautom INTERIA.PL. KOBE BRYANT (Los Angeles Lakers) Większość kibiców słysząc to nazwisko od razu skojarzy sobie koszykarza, któremu najlepiej dać do ręki piłkę, kiedy zespół przegrywa dwoma punktami, a do końca meczu zostały dwie sekundy.To ciągle prawda, że od czasów Michaela Jordana nikt nie jest lepszy, kiedy decydują się losy meczu. Tylko, że bez niego, Los Angeles Lakers przegrywaliby w większości meczów na dwie sekundy przed końcem nie różnicą 2, ale 22 punktów... Kiedy 22 stycznia Bryant zdobył 81 punktów przeciwko Raptors, czy wygrywając drugą połowę z całą drużyną Dallas Mavericks, wielu z nas obawiało się, że dla zawodnika z numerem 8 będzie to oznaczało tylko jedno - próbę pobicia rekordu Wilta Chamberlaina, nie przejmując się tym, jak radzić sobie będzie drużyna, od której nikt w tym sezonie niczego wielkiego nie oczekiwał. Zaskakujące było to, że Bryant poszedł w odwrotną stronę - zrobienia z kolegów z drużyny lepszych koszykarzy. Nie żądając podawania mu piłki przy każdej nadarzającej się okazji, Lamar Odom, Kwame Brown czy Luke Walton nie rozglądają się już nerwowo po parkiecie, kiedy rzucona przez nich piłka nie wpada do kosza. Kto by jeszcze kilka miesięcy temu pomyślał, że Kobe będzie zachęcał swoich kolegów do większej agresywności w ataku? W dodatku nie przeszkadza mu fakt, że musi biegać po parkiecie z zawodnikami, których nawet w LA nikt nie poznaje na ulicy (Sasza Vujacic, Smush Parker, Andrew Bynum). Reszta Los Angeles Lakers też nie budzi w lidze strachu bo Odom czy Brown to koszykarze, których nikt w poprzednich ekipach po prostu nie chciał. Kobe w statystyce Mecze rozegrane: 77 Liczba punktów: 2,704 60-plus punktów: 2 50-59 punktów: 3 40-49 punktów: 20 30-39 punktów: 28 LEBRON JAMES (Cleveland Cavaliers) 21-letni LeBron James znalazł się na drugim miejscu na liście najskuteczniejszych graczy w NBA (31,7 pkt na mecz), trafiając prawie 50 procent oddanych rzutów i dodając do statystyk 6 zbiórek i 6 asyst. - LeBron jest fenomenalny. I to po obu stronach parkietu - mówi Mike Brown, jego trener w Cleveland Cavaliers. - Byłbym zszokowany, gdyby nie został MVP ligi. Wiem, że w NBA gra wielu znakomitych koszykarzy, że w tym sezonie jest wielu kandydatów, ale to co potrafi w NBA chłopak, który mógłby grać jeszcze w lidze uniwersyteckiej przechodzi wszelkie pojęcie. Zapominając na chwilę o tym, ile lat ma LeBron, bo MVP NBA to nie konkurs z podziałem na kategorie wiekowe, trzeba przyznać, że nawet najwięksi fani Jamesa nie mogli przewidzieć tak wielkiej eksplozji jego talentu. Podobnie jak Kobe, regularnie zdobywa ponad 30 punktów w meczu, grając przeciwko podwojonej, a czasami nawet potrojonej obronie. Prawie każda akcja Cavaliers zaczyna się od niego, a jeszcze częściej na nim się kończy. Przynajmniej w minionym sezonie, LeBron musiał wysłuchiwać zarzutów, że zdobywanie punktów jest dla niego ważniejsze niż gra w obronie czy pomoc kolegom z drużyny w ofensywie, ale teraz nie musi już tego słuchać. Patrząc na mecze Cavs łatwo się przekonać, że gdyby LeBron miał w zespole kilku lepszych snajperów, to dzięki precyzyjnym i niekonwencjonalnym podaniom zaliczałby nie sześć, a przynajmniej dziesięć asyst w meczu. LeBron w statystyce Mecze rozegrane: 78 Liczba punktów: 2,461 50-59 punktów: 2 40-49 punktów: 8 30-39 punktów: 39 STEVE NASH (Phoenix Suns) Kanadyjczyk, który najlepiej czuje się w Arizonie zdobył MVP w minionym sezonie i choć w trudno w to uwierzyć ma teraz - przynajmniej statystycznie - lepszy rok niż kiedy wybierano go przed rokiem! Mierzący zaledwie 190 cm wzrostu rozgrywający utrzymuje praktycznie w pojedynkę w czołówce Konferencji Zachodniej drużynę, która przeszła kolejno: całkowitą zmianę sposobu gry (z pełnej ofensywy na przykładanie uwagi do gry obronnej), kilkanaście ustawień składu (zamiast ofensywnych umiejętności Joe Johnsona i Quentina Richardsona defensywa Raji Bella oraz Briana Granta) oraz kontuzję najlepszego obok Nasha gracza zespołu - Amare Stoudemire'a. Nash zapisuje na swoim koncie w tym sezonie średnio 10,4 asyst (najlepszy w NBA), 19,3 pkt (rekord kariery) oraz 4,2 zbiórki. Jest na najlepszej drodze by zostać dopiero czwartym koszykarzem w historii National Basketball Association z 50-procentową skutecznością rzutów z gry, 40-procentową skutecznością w rzutach za trzy punkty i 90 proc. z rzutów osobistych. Jeśli dodamy do tego, że zarówno wspomniany Bell, jak trzeci nabytek Phoenix Boris Diaw zaliczają pod okiem Nasha najlepsze sezony w karierze, Nash musi być uważany za jednego z głównych kandydatów do tytułu MVP. Steve w statystyce Mecze rozegrane: 76 Liczba punktów: 1451 Przeciętna liczba asyst w meczu: 10,5 Procent trafionych rzutów z gry: 51,2 Procent trafionych rzutów za trzy punkty: 42,9 Procent trafionych rzutów osobistych: 92,4 Przemysław Gancarczyk, Chicago