"Nigdy nie wiesz, czego się w takiej sytuacji spodziewać, kiedy starasz się, żeby najważniejszą rzeczą pozostał jednak mecz" - mówił o ceremonii przed pojedynkiem Erik Spoelstra, trener Heat. Jego zawodnicy zareagowali właściwie, zwycięstwo zapewniając sobie praktycznie po drugiej kwarcie, którą wygrali 37:18, obejmując prowadzenie 54:33. Największe gwiazdy "Żaru" nie musiały się specjalnie eksploatować. Najlepszy zawodnik NBA LeBron James zdobył 17 punktów, zaliczył osiem asyst i sześć zbiórek. Z kolei Chris Bosh rzucił 16 "oczek", a Dwyane Wade 13, ale w sumie siedmiu graczy ekipy z Miami zakończyło pojedynek z dwucyfrową zdobyczą punktową. Rezerwowi Heat okazali się zdecydowanie lepsi od swoich odpowiedników w szeregach Bulls rzucając 42 "oczka" przy 26 rywali. Shane Battier zdobył 14 punktów, z czego cztery razy na cztery próby trafił za trzy punkty. Wydarzeniem w drużynie z Chicago był powrót do gry Derricka Rose'a, który stracił cały poprzedni sezon z powodu zerwania więzadeł w kolanie. Na tyle, że krótko przed początkiem meczu pojawił się o tym wpis na Twitterze prezydenta Baracka Obamy, ale przecież "Wietrznym Miastem" związany jest od wielu lat. Rose zaprezentował się przez niespełna 35 minut, zdobył 12 punktów, trafiając 4 z 15 rzutów z gry i zaliczył pięć strat. W derbach Los Angeles Lakers, grający bez Kobe'a Bryanta, pokonali Clippers, u których w roli trenera debiutował Doc Rivers, 116:103. Świetnie spisali się rezerwowi "Jeziorowców", którzy zdobyli aż 76 punktów, najwięcej od marca 1985 roku. "Czasami nie jest źle być niedocenianym. Nikt na Ciebie nie liczy. Co najgorszego mogłoby się stać? Przegralibyśmy, a ludzie powiedzieliby, że nie jesteśmy dobrzy?" - stwierdził Jodie Meeks, który rzucił 13 "oczek". Lakers zwycięstwo zawdzięczają znakomitej czwartej kwarcie, którą wygrali aż 41:24. Po trzech kwartach przegrywali czterema punktami. Wyniki wtorkowych meczów NBA: Miami Heat - Chicago Bulls 107:95 Los Angeles Lakers - Los Angeles Clippers 116:103 Indiana Pacers - Orlando Magic 97:87