O sukcesie gości z Indianapolis przesądził Stephen Jackson, który zupełnie niepilnowany trafił "lay-upa" na 2,9 s przed ostatnią syreną. Gdy do zakończenia spotkania pozostawało 50 sekund - po celnych rzutach wolnych Chrisa Webbera - gospodarze prowadzili 93:92. W odpowiedzi rzut Jacksona okazał się niecelny, a piłkę zebrał Kyle Korver. Sytuacja dla ekipy z Filadelfii wydawała się wręcz komfortowa, ale... I tu nastąpił pierwszy z wspomnianych na początku błędów. Sixers nie potrafili oddać rzutu w ciągu 24 sekund i musieli oddać piłkę graczom z Indianapolis. - To był mój błąd - stwierdził Iverson. - Oni dobrze bronili, a ja podjąłem złą decyzję. Jakby tego było mało, w następnej akcji gospodarze znów zaspali - tym razem w defensywie. Sarunas Jasikevicius wznowił grę, podając do Jackson, który niczym na treningu obiegł Korvera i pewnie trafił do kosza. - Nie zrobiliśmy właściwiej zmiany w obronie - tłumaczył całą sytuację szkoleniowiec zespołu z Filadelfii Maurice Cheeks, który nie wskazał jednak odpowiedzialnego gracza. - Nie chodzi przecież o znalezienie winnego, ale o to, by wyciągnąć właściwe wnioski. Dzięki zwycięstwu Pacers (bilans 30-26) są nadal w wyścigu o miejsce przed playoffs wyżej od Sixers (30-29), dla których Iverson zdobył 33 punkty i zaliczył dziewięć asyst. W meczu czołowych zespołów Konferencji Zachodniej lepsi okazali się Phoenix Suns, którzy pokonali w Dallas tamtejszych Mavericks 107:115. "Słońca" wygrały po raz dziesiąty z rzędu i z dorobkiem 41 zwycięstw i 17 porażek prowadzą w Pacific Division. Mavericks mają lepszy bilans - 46 wygranych przy 13 porażkach i zarówno w swojej dywizji, jak i konferencji zajmują drugie miejsce, za San Antonio Spurs. Grający w drużynie z Phoenix 23-letni Francuz Boris Diaw po raz drugi w karierze zanotował tzw. triple-double. Uzyskał 24 pkt i miał po dziesięć zbiórek i asyst. Punkt więcej zdobył kanadyjski rozgrywający Steve Nash. 25 pkt dla ekipy z Dallas, która wygrała poprzednie 16 spotkań przed własną publicznością, zdobył Niemiec Dirk Nowitzki. Zdobywając 37 pkt LeBron James poprowadził Cleveland Cavaliers do zwycięstwa nad Chicago Bulls 91:72. Najskuteczniejszy gracz gospodarzy 16 pkt uzyskał w czwartej kwarcie, którą "Kawalerzyści" wygrali 28:12. Jego dorobek uzupełniło dziewięć zbiórek i siedem asyst. Ben Gordon zdobył dla "Byków" 17 pkt. 36 pkt Jasona Richardsona nie wystarczyło, by Golden State Warriors pokonali Minnesota Timberwolves. Gospodarze wygrali 103:90, a najlepiej w ich szeregach wyróżnił się Kevin Garnett - 23 pkt i 21 zbiórek. Zobacz WYNIKI I NAJLEPSZYCH STRZELCÓW w meczach z 5 marca oraz Tabele NBA