Pewną niespodzianką jest wyrównanie przez Kings rywalizacji ze Spurs. Remisy 2-2 są także w starciach Heat - Bulls i Wizards z Cavaliers. - Byłem świadkiem wielu dramatycznych końcówek, a ta jest w czołówce - tak Phil Jackson skomentował dramatyczne sekundy IV kwarty oraz dogrywki w meczu numer 4 rywalizacji ze "Słońcami". Bohaterem ostatnich akcji był oczywiście Bryant, a antybohaterem - co już nie jest takie oczywiste - Steve Nash. To właśnie rozgrywający gości z Phoenix miał w swoich rękach piłkę na 7 sekund przed końcem normalnego czasu gry, ale dał sobie ją wybić Smushowi Parkerowi. Po chwili celnym "layupem" popisał się właśnie Kobe, wyrównując stan meczu na 90:90. W końcówce dogrywki znów prowadzili Suns (98:97) i znów zawalił Nash, który dał się podwoić przez dwóch graczy gospodarzy. Po przepychance z Luke'iem Waltonem arbitrzy określili sytuację jako sporną. Wzrost gracza z LA przesądził o wygranej przy rzucie sędziowskim, ale do końca pozostawało tylko 6 sekund. Lakers mają jednak Bryanta, który dogonił piłkę przy stoliku sędziowskim, popędził w kierunku kosza i swoim stylu - z odchylenia - trafił równo z końcową syreną. - To dla mnie rutyna, ale ten rzut dał mi najwięcej radości ze wszystkich - powiedział Kobe, który w całym meczu oddał tylko 14 prób z gry (8 celnych, 24 pkt) i nie był najlepszym strzelcem swojego zespołu. Zaszczyt ten przypadł Lamarowi Odomowi, który rzucił 25 "oczek" dla Lakers. - My trafiliśmy ważne rzuty, ale oni trafili ważniejsze - stwierdził Mike D'Antoni, szkoleniowiec Suns, którzy we wtorkowym wieczór będą gospodarzem meczu numer 5. Zespół z Phoenix, który był faworytem serii z "Jeziorowcami", musi wygrać, by uniknąć wyeliminowania w I rundzie. Tony Parker zdobył 22 punkty, a Tim Duncan dodał 17 "oczek", ale nie wystarczyło to Spurs do zwycięstwa w Sacramento. Obrońcy tytułu przegrali 84:102 i wracają do San Antonio przy stanie 2-2 w serii "best-of-seven". Piąty pojedynek we wtorek w Teksasie. Bonzi Wells uzyskał 25 punktów i zaliczył 17 zbiórek dla Kings, wśród których aż pięciu graczy miało na swoim koncie 14 lub więcej zdobytych punktów. - Będziemy musieli znaleźć receptę, by naprawdę powstrzymać tych chłopaków - samokrytycznie przyznał Duncan. W Chicago tamtejsi Bulls pokonali Miami Heat 93:87 i wyrównali stan rywalizacji (2-2; mecz nr 5 we wtorek na Florydzie). Dwa dni po tym jak Shaquille O'Neal (w niedzielę 16 punktów i 8 zbiórek) skrytykował postawę arbitrów, o sukcesie Bulls ponownie zadecydowały rzuty wolne - wykonali ich aż 31, natomiast Heat - zaledwie 5. Poprzednio Shaq musiał zapłacić 25 tysięcy dolarów grzywny, dlatego po meczu gracze Heat odmówili komentowania pracy sędziów. Obie drużyny grały w Chicago po raz dziewiąty w historii. Bulls nie przegrali żadnego z tych spotkań. Podtrzymanie tej serii zapewnili Andres Nicioni (24 punkty), Ben Gordon (23) i Kris Hinrich (21). Remis 2-2 jest także w starciu Washington Wizards z Cleveland Cavaliers. Ekipa ze stolicy wygrała czwarty mecz 106:96. Gościom nie pomogło 38 punktów LeBrona Jamesa. O sukcesie gospodarzy przesądził Gilbert Arenas (34 punkty), który aż 20 punktów zdobył w ostatniej kwarcie. Piąte spotkanie w Cleveland, w środę. Zobacz PRZEBIEG RYWALIZACJI oraz NAJLEPSZYCH STRZELCÓW w I rundzie playoffs