Ci trzej panowie obiecali kilka dni temu, że za każdy zdobyty punkt w ciągu tygodnia zapłacą po 1000 dolarów na rzecz dzieci poszkodowanych w Południowej Azji. Zatem przez ręce UNICEF'u do poszkodowanych przez fale tsunami trafi z tego meczu 73 tysiące dolarów. W Staples Center w Los Angeles górą byli gospodarze, którzy pokonali przybyszów z Teksasu 111:104. Lakers przerwali w ten sposób serię dwóch porażek z rzędu, a ich coach Rudy Tomjanovich drugi raz w sezonie pokonał zespół, z którym jeszcze nie tak dawno pracował. Kobe, który zakończył spotkanie z 27 punktami i 10 asystami, tym razem otrzymał solidne wsparcie od partnerów. Czterech innych graczy LAL zdobyło dwucyfrową liczbę punktów. Lamar Odom dodał 20 "oczek" i aż 12 zbiórek, a Caron Butler zadowolił się 21 punktami. W zespole z Houston najskuteczniejszy był T-Mac, zdobywca 26 punktów. Yao Ming dołożył 25, ale na 2 minuty przed końcem "spadł" za faule. Z Kalifornii przenieśmy się do stanu Oregon, gdzie w Portland wyjazdową serię rozpoczęli Miami Heat. Zgodnie z przepuszczeniami ekipa z Florydy pokonała Blazers 103:92, wygrywając w ten sposób 16 raz ostatnich 17 meczach. Było to też ósme z rzędu zwycięstwo w obcej hali. W hali Rose Garden na "pomalowanym" rządził Shaquille O'Neal, który zdobył 28 punktów i zaliczył 10 zbiórek. Dwyane Wade dodał 25 punktów i 12 asyst, a przewaga Heat podczas meczu wynosiła nawet 22 punkty. Sobotnie zwycięstwo Heat to głównie zasługa Shaqa, którego komplementował po meczu Wade: - Robi wszystko to, czego od niego oczekujemy. Jest prawdziwym "dominatorem". Szukamy go na parkiecie, tak często jak to jest możliwe - stwierdził drugoroczniak rodem z Chicago. No właśnie, a co u Bulls? Byki sprawiły miłą niespodziankę, pokonując na własnym parkiecie Utah Jazz 84:78. "Jazzmani" przeżywają co prawda wielki kryzys (nie wygrali od 20 grudnia), ale zawsze są groźni. Aż pięciu graczy Bulls zdobyło dwucyfrową liczbę punktów, a najwięcej, zdobył Luol Deng - 22. Eddy Carry dodał 21 "oczek", dla Byków, którzy wygrali drugi raz rzędu. Na koniec słowo o meczu transmitowanym przez Canal+. Minnesota Timberwolves pokonali przed własną publicznością Philadelphia 76ers 89:84. "Szóstki" zagrały jednak bez swojego lidera, Allena Iversona, który skręcił kostkę w środowym meczu przeciw Jazz. "Leśne Wilki" do sukcesu poprowadziło duo Sam Cassell-Wally Szczerbiak. Pierwszy zdobył 26 punktów, a drugi tylko o 3 "oczka" mniej. Dla Sixers była to 17. porażka w sezonie. <a href="http://nba.interia.pl/wyn/2005w?data=7.01">Zobacz wyniki oraz zdobywców punktów w meczach z 7 stycznia</a>