Koszykarze Los Angeles Lakers jechali do EnergySolutions Arena w Salt Lake City prowadząc 3:2 w półfinale Konferencji Zachodniej z Utah Jazz. Gospodarze we własnej hali przegrywają jednak tylko od święta, o czym dobitnie przekonali się "Jeziorowcy" przegrywając tam dwukrotnie podczas tej serii. Tym razem ekipa z LA od pierwszych minut próbowała zagrać z Jazz tak jak we własnej hali, od początku dominując na parkiecie. Po dwóch kwartach zespół Phila Jacksona prowadził już 19-punktami (62:43) i zanosiło się na pewną wygraną Lakers. Jeszcze przed ostatnią kwartą goście prowadzili 16-punktami, ale szaleńczy pościg Utah zniwelował straty do zaledwie dwóch "oczek". W końcówce, przy trzypunktowej przewadze LA do dogrywki doprowadzić mogli Mehmet Okur i Deron Williams, ale chybili z dystansu. Lakers awansowali do finału Konferencji Zachodniej po raz pierwszy od 2004 roku. Przed czterema laty grali nawet w wielkim finale, ale wówczas musieli uznać wyższość Detroit Pistons. W tym roku ich rywalami w walce o finał będą koszykarze San Antonio Spurs lub New Orleans Hornets. Po sześciu spotkaniach mistrzowie remisują z rewelacją rozgrywek 3:3. Siódme, decydujące spotkanie wyłoni także drugiego, obok Pistons, finalistę Konferencji Wschodniej. Trzecie spotkanie z Boston Celtics wygrali bowiem minionej nocy zawodnicy Cleveland Cavaliers. Serią najlepszej drużyny sezonu zasadniczego z finalistami ostatnich rozgrywek rządzi jedno prawo; gry na własnym parkiecie. Do tej pory wygrywali tylko gospodarze i pozostaje pytanie, czy wielka presja towarzysząca siódmemu spotkaniu (niedziela, Boston) będzie w stanie zaburzyć tą regułę na korzyść Cavaliers? "To był mecz o wszystko, w stylu wygraj, lub wracaj do domu. Nie jestem jeszcze na to gotowy" - podsumował w swoim stylu LeBron James, który po pierwszych słabych spotkaniach serii, ostatnio znów sieje popłoch pod atakowaną tablicą. W piątkowym spotkaniu Cavs wypracowali sobie wysoką przewagę (51:36), której o mało nie stracili w samej końcówce. Po dwóch celnych rzutach wolnych Raya Allena Celtics tracili do gospodarzy już tylko trzy punkty (69:72), ale w ostatnich sekundach meczu ręka nie zadrżała Joe Smithowi. Numer 1 draftu z 1995 roku pewnie wykorzystał dwa rzuty wolne na 14 sekund przed końcową syreną i zapewnił kolegom z zespołu podróż do Bostonu. Piątek na parkietach NBA: Konferencja Zachodnia: Utah Jazz - Los Angeles Lakers 105:108 (20:33, 23:29, 27:24, 35:22) Utah: Williams 21 (14 asyst), Okur 16 (10 zbiórek, 4x3), Millsap 15, Brewer 13, Kirilenko 12, Boozer 12 (14 zbiórek), Harpring 7, Korver 5, Miles 2, Price 2. Los Angeles: Bryant 34, Gasol 17 (13 zbiórek), Fisher 16, Odom 13 (9 zbiórek), Radmanović 12, Vujacić 12, Walton 3, Turiaf 1, Farmar 0. Stan rywalizacji: 4:2 dla Lakers. Konferencja Wschodnia: Cleveland Cavaliers - Boston Celtics 74:69 (18:18, 24:15, 17:17, 15:19) Cleveland: James 32 (12 zbiórek), West 10, Smith 9, Szczerbiak 9, Ilgauskas 7 (10 zbiórek), Varejao 4, Pavlović 3, Jones 0, Wallace 0. Boston: Garnett 25, Pierce 16, R. Allen 9, House 8, Perkins 5, Davis 4, Rondo 2, Posey 0, Brown 0. Stan rywalizacji: 3:3.