Koszykówka to gra wybitnie zespołowa. Choć Dallas Mavericks mają wybitnego Słoweńca Lukę Doncicia (32 punkty) to Boston Celtics mieli dziś aż pięciu zawodników z dwucyfrową zdobyczą i w efekcie wygrali drugi mecz finałów NBA 105:98. Celtowie prowadzą już 2-0 w serii i są coraz bliżej tytułu mistrzowskiego nr 18 - do tej pory jest remis, po 17 w odwiecznej rywalizacji z Los Angeles Lakers. Drugi mecz finałów zaczął się zgoła odmiennie od jednostronnego pierwszego - Mavs objęli prowadzenie 7:2, potem 13:6. W głównej roli występował oczywiście lider Dallas, Słowenic Luka Doncić - 12 na 28 punktów Mavs w pierwszej kwarcie i 23 na 51 w pierwszej połowie, w drugiej części bałkański koszykarz zdobył zaledwie 9 punktów. Nie było pewne czy gwiazdor w Teksasu wystąpi w dzisiejszym meczu w TD Garden, ale trudno sobie wyobrazić, aby w meczu o taką stawkę bałkański koszykarz miałby nie zagrać z powodu urazu. Szybko zaznaczył swoją obecność na parkiecie bohater pierwszego meczu Kristaps Porzingis, który efektownie "zaczapował" Niemca Maxi Klebera. Łotysz zmniejszył prowadzenie Mavs do jednego punktu (14:15), a chwilę później doprowadził do remisu, po 22. Celtowie nie mogli trafić zza łuku (1 na 9) i przegrali pierwszą kwartę 25:28. Boston Celtics objęli prowadzenie 2-0 w finale NBA z Dallas Mavericks Wreszcie w 16. minucie spotkania po "trójce" Derricka White’a Boston po raz pierwszy w tym meczu wyszedł na upragnione prowadzenie - 36:35. W pewnym momencie gospodarze mieli serię 9:0, ale nie mogli odskoczyć i po akcji "2+1" Derricka Jonesa jr Mavs odzyskali prowadzenie. Długo słabo spisywał się lider Celtics, Jayson Tatum, który legitymował się skutecznością 1 na 8, ale ostatecznie zaliczył "double- double" - dwucyfrowa liczba punktów i asyst. Rzut za trzy punkty Jrue Holidaya (najskuteczniejszy w pierwszej połowie wśród gospodarzy, z 17 punktami) przyniósł najwyższe pięciopunktowe prowadzenie Celtom w tym meczu, połowa zakończyła się wynikiem 54:51. Dallas Mavericks to zdecydowanie drużyna Luki Doncicia, ale czasem na pierwszy plan wychodzą inni gracze - tak jak w połowie drugiej kwarty, gdy efektownym "slam dunkiem" popisał Dereck Lively. Po rzutach osobistych Jaylena Browna Celtowie wyszli po raz pierwszy na dwucyfrowe prowadzenie - 73:63, po serii dziesięciu kolejnych punktów. Kwarta zakończył niesamowity "buzzer beater" Paytona Pritcharda - jego pierwsze punkty w tej serii. Przed ostatnią kwartą Boston prowadzi 83:74. Wreszcie przebudził się Kyrie Irving, którego dwutakt doprowadził do zmniejszenia deficytu Mavs do 7 punktów - 83:90 na osiem minut przed końcem spotkania. Po "trójce" najlepszego wśród Celtów Holidaya pękła setka - 100:89. Na minutę przed końcem przewaga Bostonu spadła do pięciu punktów (103:98), ale Jaylen Brown przypieczętował wygraną celnym rzutem. Kolejny mecz serii finałowej w nocy ze środę na czwartek, rywalizacja przeniesie się do Dallas. Boston Celtics - Dallas Mavericks 105:98 (25:28, 29:23, 29:23, 22:24) Boston: Holiday 26, Brown 21, Tatum 18, White 18, Horford 5 - Porzingis 12, Pritchard 3, Hauser 2. Dallas: Doncić 32, Washington 17, Irving 16, Gafford 13, Jones 11 - Green 4, Exum 3, Lively 2, Hardy 0, Kleber 0.