W czwartym spotkaniu serii gospodarze ulegli "Celtom" w Staples Center 91:97, mimo że w drugiej kwarcie prowadzili nawet 24-punktami. W drugiej połowie całkowicie zatracili swój rytm gry i byli jedynie tłem dla rozpędzających się i błyskawicznie odrabiających straty rywali. "Pierwsza noc po tym spotkaniu była dla mnie bardzo trudna" - przyznał Kobe Bryant. Liderowi ekipy z Kalifornii udało się jednak znaleźć dobry sposób na poradzenie sobie z porażką. "Czytałem córkom przygody Harryego Pottera. On ma chyba większe problemy z Lordem Voldemortem niż my z Celtics i mediami" - żartował MVP sezonu. Bryant podkreśla, że zespół jest gotowy do kolejnego starcia z Bostonem. "Ten sezon jeszcze się nie skończył. Przed nami wielki mecz, musimy go wygrać. Wszyscy są pełni energii i oczekują na to spotkanie tak mocno jak ja". Kobe odniósł się także do komentarzy, w których obarcza się go winą za porażkę. "Jak zespół wygrywa to wszyscy mają cię za lidera, jak przegrywa - jesteś problemem" - ripostował Bryant. Piąty mecz finałów NBA zostanie rozegrany w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu w Los Angeles. W rywalizacji do czterech zwycięstw Celtics prowadzą 3:1.