Wspomniana sytuacja wyglądała jak scena z filmu, ale wydarzyła się naprawdę. Isaiah Thomas nie zapomni jej pewnie do końca życia. Amerykanin nie przeżywa ostatnio najlepszego okresu, głównie za sprawą pogarszającej się formy. Znany koszykarz jeszcze w 2017 roku brał udział w prestiżowym meczu gwiazd NBA, by teraz zmieniać kluby niczym rękawiczki. W kończących się właśnie zmaganiach zawodnik reprezentował barwy Phoenix Suns. Jedni z faworytów do tytułu zawiedli fanów spragnionych mistrzostwa i odpadli w pierwszej rundzie play-off. Sposób znaleźli na nich przedstawiciele Minnesota Timberwolves. "Leśne Wilki" zostały okrzyknięte przez ekspertów rewelacją sezonu i wysłały "Słońca" na przedwczesne wakacje. Isaiah Thomas na odpoczynek po wymagających wielu miesiącach treningów wybrał się w rodzinne strony. Poza "ładowaniem baterii" w gronie najbliższych, 35-latek w Tahomie odwiedził pewnie też wielu znajomych z dzieciństwa, którzy o nim nie zapomnieli. W całym mieście koszykarz cieszy się sporą popularnością. Jego dotarcie do NBA jest powodem do dumy dla lokalnej społeczności. Do tych rozgrywek trafiają tylko i wyłącznie wybitne jednostki. Isaiah Thomas przeżył chwile grozy. To go uratowało Radość zawodnika z chwilowego powrotu do miasta, w którym się wychował na chwilę zamieniła się w dramat. Gracz Phoenix Suns przechadzając się po okolicy przeżył chwile grozy, gdy na drodze stanął mu młodzieniec... trzymający broń. Koszykarz był przerażony, obawiał się najgorszego. Na szczęście skończyło się bez rozlewu krwi. Isaiah Thomas nie zostawił jednak tak tej sytuacji i napisał oświadczenie na platformie "X". Jak więc widać, popularność uratowała mu życie. Dramat był naprawdę o krok i kto wie co by się stało, gdyby wspomniany napastnik nie rozpoznał reprezentanta Phoenix Suns. "To wszystko mogło się skończyć ekspresowo. I to bez powodu" - dodał sportowiec w kolejnym poście. Przyszłość Thomasa nieznana. Świat żyje fazą play-off Teraz jedynym zmartwieniem Isaiaha Thomasa jest jego sportowa przyszłość. Nie wiadomo czy zawodnik wróci do klubu, który reprezentował w sezonie 2023/24. Fani NBA na razie żyją fazą play-off. Ta wkracza w decydującą fazę. W finale na rywala czekają już Boston Celtics. Będą nim albo Dallas Mavericks albo Indiana Pacers. W rywalizacji do czterech zwycięstw 3:1 prowadzą gracze z Teksasu. Ogromna w tym zasługa Luki Doncicia. Słoweńca w nagrodę czeka niebawem solidna podwyżka.