Polak, który w meczu przedsezonowym złamał sobie kciuk, wyszedł jednak w pierwszej piątce i zaprezentował się z dobrej strony. W ciągu 21 minut na parkiecie zdobył 13 punktów, trafiając 6 z 9 rzutów z gry i 1 z 3 osobistych. Ponadto zebrał pięć piłek (trzy w ataku, dwie w obronie) i zanotował jeden przechwyt. Wsad naszego zawodnika z trzeciej kwarty uznany został za jedną z najładniejszych akcji spotkania. Końcówka meczu była bardzo interesująca. "Słońca", które do przerwy przegrywały 41:47, po akcji centra Robina Lopeza wyszły na prowadzenie 82:79 na 2.40 przed ostatnią syreną, a mogło być ono wyższe, gdyby koszykarz gospodarzy wykorzystał dodatkowy rzut wolny. Kolejne punkty Lopeza na 1.34 do końca i ekipa z Arizony utrzymywała przewagę (84:81). Zmniejszył ją sfaulowany Eric Gordon (celne osobiste). Następnie nie trafił Steve Nash, ale goście nie wykorzystali swojej okazji, bo dwa razy z linii rzutów wolnych pomylił się Trevor Ariza. Z pół-dystansu przestrzelił jednak Jared Dudley, który w wyjściowej piątce zastąpił Vince'a Cartera. To dało "Szerszeniom" kolejną szansę. Na 4,2 s przed końcem wykorzystał ją Gordon, który z 20 punktami był najlepszym strzelcem ekipy z Nowego Orlenau. Wśród "Słońc" najwięcej punktów zdobył Lopez (21). Tak dobrej statystyki ten zawodnik nie miał od blisko dwóch lat. Koszykarze Los Angeles Lakers przygrywając w poniedziałek z Sacramento Kings 91:100 rozpoczęli sezon ligi NBA najgorzej od dziewięciu lat (na inaugurację ulegli Chicago Bulls 87:88). Dwie porażki z rzędu poniósł też obrońca tytułu, Dallas Mavericks. Po niepowodzeniu w konfrontacji z "Bykami" w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia, zespół Lakers musiał przełknąć gorycz drugiej przegranej. Świetna gra Kobe'a Bryanta ponownie okazała się niewystarczająca do odniesienia zwycięstwa. 33-letni zawodnik, mimo kontuzji nadgarstka, zdobył w poniedziałek 29 punktów (dzień wcześniej 28). - Miałem już do czynienia z wieloma urazami i wkrótce także z obecnym powinienem się uporać - powiedział Bryant. Dla gospodarzy 47 punktów wspólnie zdobyli Marcus Thornton (27) i Tyreke Evans (20). Drugą porażkę w nowym sezonie zanotowała również broniąca mistrzowskiego tytułu drużyna Dallas Mavericks. Uległa we własnej hali Denver Nuggets 93:115, a wcześniej nie sprostała Miami Heat. Ekipa Mavericks ma poważne problemy w obronie, bowiem po raz drugi straciła ponad 90 punktów w trzech kwartach. - Musimy odbudować pewność siebie w defensywie. Tracimy zdecydowanie zbyt dużo punktów - przyznał trener mistrzów NBA Rick Carlisle. Najskuteczniejszy na parkiecie był Ty Lawson, który uzyskał dla gości 27 punktów. Po 18 dołożyli Andre Miller i Al Harrington. W zespole gospodarzy najlepszy był Niemiec Dirk Nowitzki (20 pkt). Poniedziałkowe wyniki: Charlotte Bobcats - Milwaukee Bucks 96:95 Cleveland Cavaliers - Toronto Raptors 96:104 Dallas Mavericks - Denver Nuggets 93:115 Golden State Warriors - Chicago Bulls 99:91 Indiana Pacers - Detroit Pistons 91:79 Minnesota Timberwolves - Oklahoma City Thunder 100:104 Orlando Magic - Houston Rockets 104:95 Phoenix Suns - New Orleans Hornets 84:85 Portland Trail Blazers - Philadelphia 76ers 107:103 Sacramento Kings - Los Angeles Lakers 100:91 San Antonio Spurs - Memphis Grizzlies 95:82 Washington Wizards - New Jersey Nets 84:90