"Będziemy grać do samego końca, do czerwca. Dopiero wtedy każdy z nas kupi sobie bilety lotnicze i poleci na wakacje. Poza tym, gdybym miał pierścień mistrza na palcu, nie musiałbym jechać na wakacje. Mógłbym wrócić na boisko już na drugi dzień" - zaznacza środkowy klubu z Florydy. Reprezentant Polski w tym sezonie regularnie pojawia się na parkiecie. Dobrą dyspozycję zawdzięcza m.in. wspólnym treningom z Dwightem Howardem, jednym z najlepszych zawodników NBA. "Kiedy stajemy oko w oko na treningu, chcemy się pozabijać. On mnie, ja jego, za wszelką cenę. Walczymy dopóki któryś z nas pierwszy padnie. Tak to wygląda" - opisuje Gortat. Dzięki rywalizacji z Howardem, który słynie z twardej walki pod tablicami nasz jedynak w NBA nie boi się konfrontacji z innymi czołowymi podkoszowymi graczami ligi. "Jeżeli na co dzień gram przeciwko Howardowi i czasami potrafię go zatrzymać, to wiem, że nikt nie może mi zrobić krzywdy" - zaznacza Gortat. Jako przykład podaje mecz przeciwko gwieździe Phoenix Suns, Amare Stoudemire'owi. "Mówię sobie, że nie ma możliwości, żeby ten gość zdobył punkty. I nie zdobył. Może głupio brzmi, ale tak było" - dodaje reprezentant Polski. Więcej w "Przeglądzie Sportowym"