Charlotte to miasto, w którym dorastał lider Warriors - Stephen Curry. Jego ojciec Dell bronił barw Hornets w latach 1988-98 i przed meczem otrzymał symboliczne klucze do miasta. Wciąż jest najlepszym strzelcem w historii klubu. Z uśmiechem poprosił syna, aby nie zepsuł jego nocy. Najbardziej wartościowy zawodnik (MVP) poprzedniego sezonu odparł jednak, że niczego nie może zagwarantować. Curry nie miał litości dla "Szerszeni". Spotkanie praktycznie rozstrzygnęło się w trzeciej kwarcie. W niej zdobył aż 28 punktów (w całym meczu 40), a jego drużyna przed ostatnią częścią gry prowadziła 93:72. "Atmosfera była fajna, szczególnie w trakcie ceremonii taty. Było naprawdę miło grać na oczach rodziców, siostry, babci i ciotek. Z tego powodu to zwycięstwo jest dla mnie wyjątkowe. Nie mogę prosić o nic więcej" - powiedział Curry. Licząc z poprzednim sezonem regularnym, koszykarze z Oakland mają na koncie 24 kolejne wygrane. W historii NBA najdłuższą serią mogą się pochwalić Los Angeles Lakers, którzy w sezonie 1971/72 wygrali 33 kolejne mecze. Obecnie "Jeziorowcy" nawet nie są blisko takiej gry. Minionej nocy odnieśli dopiero trzecie zwycięstwo, pokonując na wyjeździe drużynę Marcina Gortata - Washington Wizards 108:104. Polski środkowy rozegrał dobry mecz. Na parkiecie przebywał 37 minut i zdobył 18 punktów. Trafił dziewięć z 15 rzutów z gry. Miał także 10 zbiórek, dwa przechwyty, jedną asystę, jeden blok oraz po trzy straty i faule. "Czarodzieje" z bilansem 7-9 zajmują dopiero 12. miejsce w Konferencji Wschodniej. W piątek we własnej hali zmierzą się z Phoenix Suns. W tym meczu i prawdopodobnie w kilku kolejnych nie wystąpi Gortat. Dziennikarz RMF Paweł Żuchowski powołując się na rozmowę z koszykarzem poinformował, że ten z powodów osobistych przyleci do Polski. Gorszy dorobek od Lakers mają tylko koszykarze Philadelphia 76ers (1-19). We wtorek odnieśli pierwsze od 25 marca zwycięstwo, ale minionej nocy wrócili już na ścieżkę porażek, ulegając na wyjeździe New York Knicks 87:99. Ciekawie było w Los Angeles, gdzie Clippers (10-9) podejmowali czołową drużynę wschodu - Indiana Pacers (12-5). Gospodarze, osłabieni brakiem kontuzjowanego Chrisa Paula, długo toczyli wyrównaną walkę. Na początku czwartej kwarty przegrywali tylko 70:72, ale od tego momentu goście zdobyli 16 punktów z rzędu. Ostatecznie Pacers wygrali 103:91, a najlepszy w ich szeregach był Paul George - 31 pkt i 10 zbiórek.