Ręce same składają się do oklasków po tym, co w AT&T Center w San Antonio pokazał Jeremy Sochan. Polak spisał się fantastycznie, zdobył 29 punktów, a potrzebował do tego 32 minut. Jeremy Sochan ojcem zwycięstwa Spurs! Nr 1 draftu "nakryty czapką" Na dorobek punktowy naszego skrzydłowego złożyło się 11 na 19 rzutów z gry, trzy trafione "trójki" (na sześć prób) i wykorzystane cztery (na sześć) rzutów osobistych. Do tego Sochan dołożył 11 zbiórek, zanotował dwie asysty oraz jeden przechwyt. To wszystko składa się na najlepszy występ w krótkiej karierze w NBA! Polak tradycyjnie rozpoczął w podstawowej piątce i zagrał na takim poziomie, że był najjaśniejszą postacią na parkiecie. A po drugiej stronie miał nie byle jakiego rywala, bo Paulo Banchero, czyli zawodnika wybranego w drafcie z numerem 1. Jednak to nasz gwiazdor był górą, brylując nad amerykańsko-włoskim 20-latkiem. Vis-a-vis Sochana, również skrzydłowy, także miał bardzo dobre statystyki (m.in. 27 punktów), ale jego dorobek zbladł przy tym, czego dokonał pierwszoroczniak z San Antonio. - Jeremy Sochan zostaje pierwszym debiutantem Spurs od czasu Tima Duncana w 1998 roku, który zdobył ponad 29 punktów i ponad 11 zbiórek - napisał Brett Usher na Twitterze. Tym samym specjalista zwrócił uwagę na kolejny wyczyn, a mianowicie double-double Polaka, czyli dwucyfrową zdobycz w dwóch statystykach. Największe wsparcie na parkiecie miał w osobie Zacha Collinsa, który zdobył 25 pkt. - Tak właśnie musimy grać. To naprawdę nasz sposób, gra piłką i oddawanie świetnych rzutów. To właśnie zrobiliśmy tego wieczora - cieszył się obrońca Spurs, Devin Vassell. Nawiązał w ten sposób do rekordowych w tym sezonie 39 asyst oraz 22 trafionych rzutów za trzy punkty. -Miło się to oglądało. Jeśli trafiasz 22 'trójki', to musisz mieć dobry dzień, to prosta zasada. Nam nie wychodzi to zbyt często, ale to był właśnie ten dzień. Co ważniejsze, mieliśmy 39 asyst, a to naprawdę fantastyczny wynik. Świetny mecz moich chłopców" - radował się trener zwycięzców, Gregg Popovich. Dla Sochana był to zatem wymarzony powrót do składu, po absencji w starciu u siebie z Oklahoma City Thunder, przegranym 90:102. "Ostrogi" z bilansem 18-50 nadal zajmują przedostatnie miejsce w Konferencji Zachodniej i nie awansują do fazy play off.