Los Angeles Lakers nie zagrają w wielkim finale NBA. W finale Konferencji Zachodniej przegrali 0:4 w serii z Denver Nuggets. Ostatnia z porażek miała miejsce w nocy z poniedziałku na wtorek polskiego czasu. "Lakersi" prowadzili już 73:58, ale pozwolili przeciwnikom na odwrócenie losów rywalizacji. Na parkiecie dominował Nikola Jokić, który znacznie uaktywnił się w trzeciej kwarcie, a w czwartek oddał decydujący rzut na 51,7 sekundy przed końcem. Historyczny wyczyn klubu. Gwiazda zespołu pobiła rekord legendarnego gracza Na pomeczowej konferencji prasowej bardzo przybity był Lebron James. Robił co mógł, rzucił 40 punktów, zanotował 10 zbiórek oraz 9 asyst. Nie wystarczyło to jednak do podtrzymania nadziei na awans. Jego słowa zmartwiły kibiców. Lebron James: "Mam wiele do przemyślenia" - Zobaczymy, co będzie dalej. Nie wiem. Szczerze mówiąc, mam wiele do przemyślenia. Nie lubię mówić, że to udany rok, ponieważ na tym etapie mojej kariery nie gram o nic poza wygrywaniem mistrzostw. Nie kręci mnie występ w finale Konferencji. Robiłem to już wiele razy. Nie jest dla mnie fajne, że nie mogę być częścią Finałów - powiedział. - Dla mnie liczy się przede wszystkim dyspozycyjność, utrzymywanie bystrości umysłu i tego typu rzeczy, bycie obecnym na parkiecie, w szatni, podczas podróży autobusem i samolotem. To wyzwanie, ale zobaczymy. Zobaczymy. Zobaczymy, co będzie dalej" - powtarzał (cytaty za bbc.com). Na razie nie dają szans rywalom. Historycznie nie powinni już przegrać Niektórzy obawiają się, że mecz z Nuggets mógł być ostatnim w jego bogatej karierze. W sierpniu ubiegłego roku podpisał kontrakt do końca sezonu 2024/25, a przecież w 2024 r. do NBA może wejść jego najstarszy syn, Bronny. James od dawna mówił, że chce przedłużyć swoją karierę na tyle, by zagrać z nim lub przeciwko niemu. Fani z pewnością liczą, że poniedziałkowa wypowiedź jest zabarwiona negatywnie wyłącznie z powodu sportowej złości.