- Trzeba zdobywać dużo punktów, by pokonać tych chłopaków, bo nie da się ich ograniczyć do 82 "oczek" - powiedział szkoleniowiec Spurs Gregg Popovich, którego podopieczni objęli prowadzenie 1-0 w serii "best-of-seven". Mecz nr 2 odbędzie się we wtorkowy wieczór, także w Phoenix. 72-procentowa skuteczność, to musi budzić podziw nawet słynącej z "wybuchowego' ataku drużyny z Phoenix. Taką skutecznością mogli pochwalić się Spurs w IV kwarcie niedzielnego starcia. - To nie jest dla nas normalna sytuacja, ale "bierzemy" taką szansę - stwierdził Tim Duncan, który w całym spotkaniu zdobył 28 punktów i zaliczył 15 zbiórek. Dobry mecz zanotowała także para rozgrywających - Tony Parker uzyskał 29, a Manu Ginobili 20 "oczek". "Języczkiem uwagi" okazał się jednak występ Brenta Barry'ego. Rezerwowy gości zdobył 21 punktów (5/8 za trzy), z czego aż 13 w ostatniej części niedzielnego pojedynku. - Możemy grać na różne sposoby - powiedział Barry, którego dwie "trójki" z rzędu dały Spurs prowadzenie 106:98 na cztery minuty przed końcem. - Wolno i metodycznie, albo biegając i walcząc z najlepszym zespołem na Zachodzie czyli z Phoenix. Według Steve'a Nasha to słaba obrona była przyczyną porażki Suns w pierwszym meczy i straty przez ten zespół przewagi własnego parkietu. - W ataku zdobyliśmy wystarczająco dużo punktów i graliśmy wystarczająco dobrze, by wygrać - przyznał rozgrywający gospodarzy, który zdobył 29 punktów i zapisał na swoim koncie 13 asyst. Amare Stoudemire zdobył 41 "oczek" (13/21 z gry), a Jim Jackson dodał 20 dla drużyny z Arizony, która po raz pierwszy przegrywa w trwającym "postseason". Małym wytłumaczeniem może być jeden dzień więcej odpoczynku, którym dysponowali Spurs. - Nie mieliśmy wystarczającej energii, by przechylić szalę w tym meczu - stwierdził trener Suns Mike D'Antoni. <a href="http://nba.interia.pl/playoff/2005p">Zobacz WYNIKI oraz zdobywców punktów w NBA Playoffs 2005</a>