W Los Angeles panowały w środę różne nastroje. Nadal wysoką formą zadziwiają Clippers, którzy tym razem wygrali z Washington Wizards 102:97. Natomiast Lakers zostali zatrzymani w Minneapolis ulegając Timberwolves 74:88. - W pierwszej połowie graliśmy za szybko i popełnialiśmy błędy. Potem zdecydowaliśmy, aby grać na Timmy'ego, i to był strzał w "dziesiątkę" - powiedział Tony Parker, rozgrywający "Ostróg", który zdobył 23 punkty. Francuz miał rację. Goście w pierwszej połowie popełnili 14 z 22 swoich strat, a gdy w trzeciej kwarcie piąty bieg włączył Tim Duncan, który rzucił wtedy 15 ze swoich 29 "oczek", było już wiadomo, że nikt nie zatrzyma mistrzów NBA. Kłopoty Spurs w tym meczu wynikały pewnie z tego, że nie mogli zagrać kontuzjowani Michael Finley (pachwina) i Brent Barry (ból pleców), a Manu Ginobili wszedł na parkiet z ławki zdobywając tylko osiem punktów w ciągu 30 minut. Clippers do wyjazdowego zwycięstwa w Waszyngtonie poprowadził Elton Brand. Zdobył on 31 "oczek" trafiając 14 z 18 rzutów i miał 13 zbiórek. - To co Elton dzisiaj wyprawiał było niesamowite. Wiem, że to jest dopiero początek sezonu, ale sądzę, że może zostać wybrany na Mecz Gwiazd - stwierdził Corey Maggette, kolego Branda z ekipy, który zdobył 20 punktów, miał sześć zbiórek i trzy asysty. Wizards zanotowali pierwszą porażkę w tym sezonie. Defensywa "Leśnych Wilków" zatrzymała Lakers. Gospodarze pozwolili "Jeziorowcom" na rzucenie tylko 74 "oczek", a ich gwiazdor Kobe Bryant, po raz pierwszy w tym sezonie, nie przekroczył granicy 30 punktów (28). Zespół z Minnesoty szczególnie dobrze zaprezentował się w drugiej połowie, kiedy pozwolił rywalom na zdobycie 29 punktów przy 32-procentowej skuteczności. - Cały czas rozmawialiśmy ze sobą o naszej grze obronnej. W środę wyszliśmy na parkiet i udowodniliśmy sobie, że były to czcze gadki - powiedział Troy Hudson, obrońca gospodarzy. Koszykarze z Filadelfii w końcu pokazali to, na co ich stać. Allen Iverson zdobył 25 "oczek", Andre Iguodala dodał 22, Kyle Korver 20, Chris Webber 19 i 11 zbiórek, a Sixers pokonali Dallas Mavericks 112:97. - Każdy kto przebywał na parkiecie, wykonał swoją pracę dobrze - pochwalił podopiecznych coach Maurice Cheeks. Gospodarze mieli jednak ułatwione zadanie, gdyż pod koniec drugiej kwarty parkiet opuścił lider Mavs Dirk Nowitzki. Niemiec miał problemy z plecami, ale coach Avery Johnson stwierdził po meczu, że to nic poważnego. Cavaliers ustanawiając klubowy rekord 28 celnych rzutów wolnych z rzędu i mając świetnie dysponowanego LeBrona Jamesa (31 punktów), bez problemu wygrali z Seattle SuperSonics 112:85. Goście mogli w środę liczyć tylko na Raya Allena (28 "oczek"), gdyż na początku pierwszej kwarty stracili skrzydłowego Rasharda Lewisa (uraz ramienia). Indiana Pacers mają jakiś sposób na Miami Heat. W środę, po raz drugi, w ciągu kilu dni, wygrali z tym rywalem, tym razem 95:90. Zobacz WYNIKI oraz czołowych STRZELCÓW w meczach z 9 listopada