Po pierwsze tego, że oprócz LeBrona są jeszcze w Cavaliers gracze na których zespół z Ohio może liczyć w przyszłości (Daniel Gibson), że Cavaliers ciągle nie potrafią grać w trzeciej kwarcie i , że tegoroczne finały National Basketball Association rozpoczną się 7 czerwca, bo seria na Wschodzie potrwa przynajmniej sześć meczów. Czego się NIE dowiedzieliśmy to, kto będzie w nich reprezentował Wschód, bo w serii Cleveland - Detroit jest remis 2-2. Dla niżej podpisanego na tym kończy się opis finałów Konferencji Wschodniej, a zacznie za kilka dni opis zupełnie innej dyscypliny sportu - przygotowań i walk Tomasza Adamka i Andrzeja Gołoty na gali w katowickim Spodku. Kogo zobaczę na parkiecie, kiedy wrócę do Stanów na drugi mecz finałów NBA? W Cleveland można zjeść dobry stek, pooglądać w "Rock and Roll Hall of Fame" w jakiej koszuli Mick Jagger śpiewał na koncercie na londyńskim Wembley "Gimme Shelter", ale jestem pewien, że Pistons mają jednego i drugiego serdecznie dosyć. Trudno im się dziwić - przyjechali prowadząc w serii 2-0, byli pewni, że wygrają przynajmniej jeden mecz i zakończą serię na własnym parkiecie. Po drugim spotkaniu, kolejnym, w którym nie potrafili powstrzymać LeBrona Jamesa wiadomo,że jeszcze raz przyjdzie im tutaj przyjechać. Tym razem zrezygnuję ze szczegółowego opisu tego działo się w poszczególnej kwarcie, bo jak dotychczas mecze przebiegają w identyczny sposób - jedyna różnica polega na tym, gdzie się mecz odbywa. Jak mecze były w Palace of Auburn Hills, to końcówka należała do Pistons, a jak przeniosła się do Cleveland, górą są gospodarze... Przesądny kibic Pistons mógłby dojść po dwóch meczach w Q Arena, że bogowie basketu przychylniej patrzą na ekipę LeBrona. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że kontuzji doznaje rozgrywający Cavs Larry Hughes, zastępuje go z konieczności debiutujący w lidze (nie mówiąc już o finałach Konferencji) 21-letni Daniel Gibson zagra mecz życia, rzucając oczywiście... 21 punktów? Albo, że Cavaliers, zespół dominujący w zasadniczym sezonie pod koszami przegrywa walkę na tablicach z Pistons 34-40, ale za to trafia ponad 81 procent z osobistych, co w sezonie zasadniczym przychodziło zespołowi Mike'a Browna z najwyższym trudem? Pistons, którzy jeszcze przed tym meczem sprawiali wrażenie zawodników, którzy dokładnie wiedzą, co mają zrobić żeby wygrać, mieli po drugiej porażce z Cleveland niewyraźne miny, bo choć po raz kolejny nie potrafili grać lepiej niż tylko przeciętnie, i tak prowadzili na osiem minut przed końcem meczu czterema punktami (75:71). Na nieszczęście dla fanów Pistons, znowu mieli typowy dla nich w tegorocznych playoffs kilkuminutowy przestój nie zdobywając przez ponad cztery minuty ani jednego kosza! Tych kilka minut bez trafień Chauncey'a Billupsa i Ripa Hamiltona wystarczyło dla rozgrywającego najlepszy mecz w serii Dwighta Goodena i wspomagającego go LeBrona na zdobycie aż 16 kolejnych punktów i objęcie prowadzenia 87:79. Jeszcze dwie szansy na wyrównanie meczu rzutami za trzy punkty, kiedy na minutę przed końcem Cavaliers prowadzą 88:85, później Antonio McDyess zmniejsza rzutami osobistymi przewagę do dwóch punktów (89:87), ale James spokojnie wykorzystuje dwa rzuty osobiste, ustalając wynik spotkania. Kolejnego, w którym zagrał bardzo dobrze (25 pkt, 11 asyst, 7 zbiórek, 3 przechwyty), ale pierwszego w serii, kiedy mógł liczyć na pomoc kolegów - (Gibson 21 pkt, 12 na 12 z rzutów osobistych), Gooden (19 pkt, 8 zbiórek). Co będzie jeśli koledzy będą w stanie tak pomagać LeBronowi w następnych meczach? Przemek Garczarczyk z Cleveland Finał Konferencji Wschodniej - mecz nr 4 Cleveland Cavaliers - Detroit Pistons 91:87 (26:22, 24:21, 15:24, 26:20) Cavs: LeBron James 25, Daniel Gibson 21, Drew Gooden 19, Zydrunas Ilgauskas 9, Donyell Marshall 7, Sasha Pavlovic 5, Larry Hughes 2, Anderson Varejao 2, Eric Snow 1 Pistons: Chauncey Billups 23, Richard Hamilton 19, Tayshaun Prince 15, Antonio McDyess 12, Rasheed Wallace 9, Jason Maxiell 4, Lindsey Hunter 3, Chris Webber 2 Stan rywalizacji do czterech zwycięstw - 2:2