- Nie wiem co jest z tymi dogrywkami - lamentował po meczu Mike D'Antoni, coach "Słońc". - To był świetny mecz, zostaliśmy jego zwycięzcami dzięki ciężkiej pracy - cieszył się z kolei George Karl, szkoleniowiec "Bryłek". Gospodarzy do zwycięstwa poprowadził Carmelo Anthony, który zdobył aż 43 punkty i zapewnił im wygraną trafiając na 2,9 s przed końcem spotkania. Liderowi ekipy z Denver nie przeszkadzało, że ostatnie dwie i pół minuty grał z wacikiem w nosie, który miał tamować krwawienie, po tym jak został przypadkowo kopnięty przez Euarda Najerę, kolegę z drużyny. Anthony'ego, który trafił 15 z 31 rzutów z gry i 13 z 14 wolnych, dzielnie wspierał Earl Boykins. Zdobył on 33 "oczka", co jest jego rekordem w karierze. Gościom nie pomogła dobra gra Rajy Bella (30 punktów), Shawna Mariona (28) i Steve'a Nasha (26). Podobnie jak 2 stycznia w Nowym Jorku musieli uznać wyższość rywali. Dwie dogrywki zobaczyli kibice w Charlotte. Miejscowi Bobcats wygrali z Houston Rockets 111:106. Gospodarzom pomógł fakt, że do składu na wtorkowy mecz wrócili Emeka Okafor i Brevin Knight. Obaj zaprezentowali się bardzo dobrze - pierwszy zdobył 21 punktów i miał osiem zbiórek, a drugi rzucił 15 "oczek" i zaliczył 18 asyst. Niestety, obu podczas drugiej dogrywki odnowiły się urazy - Okaforowi stawu skokowego, a Knightowi pleców. Pierwszy na pewno nie zagra w środowym spotkaniu w Toronto, drugi tam poleci, ale nie wiadomo czy wystąpi. 27. zwycięstwo w sezonie odnieśli Detroit Pistons. "Tłoki" pokonały w Oklahoma City zespól Hornets 96:86. Gości do zwycięstwa poprowadził Richard Hamilton, który zdobył 30 punktów, w tym 20 w drugiej połowie. - W drugiej połowie zagraliśmy lepiej w defensywie - powiedział Flip Saunders, coach Pistons, których w czwartek czeka wyjazd do San Antonio na spotkanie z drużyną, z którą przegrali w zeszłorocznym finale NBA. Spurs we wtorek przerwali świetną passę New Jersey Nets 10 zwycięstw z rzędu, wygrywając we własnej hali 96:91. Powinni mieć zatem powody do zadowolenia. Innego zdania jest jednak ich coach Gregg Popovich. - Całkowity brak koncentracji, zero wysiłku, brak przywództwa i to zarówno na parkiecie, jak i z mojej strony. To był żenujący występ - ocenił spotkanie. Chodziło mu zapewne o samą końcówkę meczu, gdyż na siedem minut przed ostatnią syreną gospodarze prowadzili dość wyraźnie - 16 punktami. Potem nastąpił zryw Nets, ale mimo świetnej postawy Vince'a Cartera (15 "oczek" w tym czasie, w sumie 34), nie byli oni w stanie dogonić "Ostróg", które broniły się często wykonując wolne. W czwartej kwarcie trafili ich 20, co jest klubowym rekordem. Zobacz WYNIKI I NAJLEPSZYCH STRZELCÓW w meczach z 10 stycznia Tabele NBA