"Tłoki" wygrywając we wtorek przerwały 10-meczową serię porażek jakie ponosiły w San Antonio, a także po raz pierwszy od 11 lat doprowadziły do meczu numer siedem w finałach NBA. - Przezwyciężyliśmy wszelkie trudności. Większość kibiców myślała, że dzisiaj przegramy - powiedział Rasheed Wallace, który zdobył 16 punktów. 23 "oczka" dodał Richard Hamilton, a 21 Chauncey Billups, który pięć razy trafił za trzy punkty. Rzuty za łuku były bardzo mocną stroną Pistons w meczu numer sześć. Koszykarze z Detroit oddali 17 takich rzutów trafiając osiem z nich, tyle ile w poprzednich pięciu meczach. Gracze Spurs mówili przed wtorkowym spotkaniem, że bardzo chcą je wygrać, gdyż pojedynek numer siedem to będzie wielka niewiadoma. Jednak gdy w trzeciej kwarcie goście wyszli na prowadzenie to nie oddali go już do końca. - Byliśmy bezwzględni - stwierdził Billups. Koszykarze Spurs co prawda próbowali zmienić rezultat meczu, ale potrafili zbliżyć się do rywali tylko na odległość jednego punktu (81:82) na 4.48 min przed końcem. Wtedy jednak pięć "oczek" R. Wallace'a, przy tylko jednym Tima Duncana znowu dały bezpieczne prowadzenie Pistons. W ekipie gospodarzy właściwie tylko Duncan (21 punktów, 15 zbiórek) i momentami Manu Ginobili (21, 10) grali na dobrym poziomie. To było za mało na mistrzów NBA, którzy po raz kolejny pokazali, że dysponują bardzo wyrównanym składem: Tayshaun Prince zdobył 13 "oczek", Antonio McDyess 10, Ben Wallace osiem i dziewięć zbiórek. W czwartek wszystko może się więc zdarzyć... Zobacz WYNIKI oraz zdobywców punktów w NBA Playoffs 2005