Z takim szczęściem - 14 na 14 trafionych rzutów (30 punktów) - i mianem MVP dla zwycięskiej drużyny drugoroczniaków wygraną miał równie łatwą jak sukces jego drużyny nad debiutantami 155:114 (77:48). To rekord bowiem do tej pory w pierwszym meczu trzydniowego święta basketu najwięcej punktów zdobyła zwycięska drużyna z 2001 roku rzucając "tylko" 142 punkty. Mam nadzieję, ze nikt z czytelników nie wymaga ode mnie opisywania meczu, w którym PRZEGRANA drużyna rzucała z gry ponad 52 procent, a zwycięzcy aż 75.9 procenta, czyli lepiej niz 80 procent zespołów National Basketball Association trafia z... rzutów osobistych. Mecz debiutantów z drugoroczniakami, jeszcze bardziej niż niedzielne spotkanie "dorosłych" polega na tym, że ten kto ma akurat piłkę w ręce może swobodnie biec do kosza, bo i tak wiadomo, że nikt nie będzie mu w tym przeszkadzał. A pod koszem w piątek wieczorem było łatwiej niż kiedy Lee czy Granger (17 pkt), grywali na szkolnych podwórkach. Wystarczy wiedzieć, że ze 155 punktów, aż 94 drugoroczniacy rzucili albo spod kosza, albo zaliczając wsady po asystach Chrisa Paula (16 pkt, 17 asyst, 9 przechwytów) lub Derona Williamsa (19 punktów, 7 asyst). Parę statystyk, które po raz kolejny pokazują, że czasami naprawdę trudno zrozumieć po co koszykarze podczas Meczu Gwiazd wychodzą na parkiet: Paul - 11 asyst w ciągu 11 minut czy 60 procent skuteczności rzutów drugoroczniaków...zza linii trzech punktów. To liczby pokazujące, że jeśli ponad 15 tysięcy widzów (najtańsze bilety za ponad $500) przyszło oglądać koszykówkę, a nie cyrk, to się srogo zawiodło. Choćby trochę obrony by się bowiem przydało... Najskuteczniejsi na parkiecie - Debiutanci: Rudy Gay, Paul Milsap (po 22 pkt), Adam Morrison 16 pkt; Drugoroczniacy: David Lee (30 pkt), Monta Ellis (28 pkt), Deron Williams (19 pkt) Przemek Garczarczyk z Las Vegas