Tylko pierwsza i czwarta kwarta piątkowej rywalizacji były w miarę równe (odpowiednio 28:22 i 32:28). Kluczową przewagę koszykarze San Antonio Spurs osiągnęli w drugiej, którą wygrali "netto" 38:23, a po niej na tablicy wyników wyświetlał się rezultat 66:45. Zawodnicy Charlotte Hornets nie byli w stanie odwrócić losów meczu mimo 28 punktów rzuconych przez LaMelo Balla. Tym samym była to druga z rzędu wygrana Spurs. Coś takiego nie miało miejsca od 1 i 3 listopada zeszłego roku, kiedy dwukrotnie triumfowali nad Phoenix Suns. Tym razem wykorzystali okazję, jaką był sprzyjający terminarz - Hornets oraz Detroit Pistons, których ograli dwa dni wcześniej są na szarym końcu tabeli Konferencji Wschodniej z bilansami odpowiednio 8-28 i 3-36 (Spurs mają 7-30). Rozdziela ich tylko Washington Wizards. NBA, San Antonio Spurs - Charlotte Horners. Niezła postawa Sochana Niezły mecz zagrał Jeremy Sochan. Polak przebywał na parkiecie przez 26 minut. Rzucił 13 punktów (2 rzuty wolne, 4 razy za "2" i raz za "3"), miał sześć zbiórek, cztery asysty, dwa przechwyty, po jednym bloku i stracie. Nie popełnił żadnego faulu. W jego zespole błyszczał Victor Wembanyama, który zakończył mecz z 26 "oczkami" na koncie. Przed "Ostrogami" teraz konfrontacje z Chicago Bulls i Atlantą Hawks, których forma również pozostawia całkiem sporo do życzenia (18-22 i 15-22). Spotkania odbędą się w nocy z piątku na sobotę o 2:30 oraz w niedzielę o 21:30 (godziny czasu polskiego).