Gospodarze uzyskali przewagę już na początku czwartkowego spotkania i utrzymali ją do końca. Cavaliers już po kilku minutach prowadzili z broniącymi tytułu "Wojownikami" 9:0, a później z większym spokojem dyktowali warunki na parkiecie. - Rywale wyszli na ten mecz z poczuciem desperacji, jak gdyby stawką był cały sezon. A my zagraliśmy, jakby wszystko było pięknie i kolorowo - podsumował koszykarz drużyny z Oakland Draymond Green. Gościom szczególnie nie pomógł tym razem gwiazdor Stephen Curry, które pierwsze tego dnia punkty zdobył dopiero w drugiej kwarcie. - Rywale zagrali agresywnie w defensywie. W żaden sposób na to nie zareagowałem, nie potrafiłem zagrać jak zwykle. Jeśli mam robić swoje i pomóc drużynie, muszę grać sto razy lepiej, szczególnie w pierwszej kwarcie. Wciąż jednak jesteśmy w dobrym położeniu - ocenił MVP fazy zasadniczej. Bardzo dobrze w ekipie "Kawalerzystów" spisał się za to LeBron James, który zdobył 32 punkty. - "Napędzili" mnie koledzy z drużyny. Mówili, żebym grał agresywnie, i tak zrobiłem. Trzeba umieć wyciągać wnioski z błędów, które popełniało się wcześniej - powiedział gwiazdor gospodarzy, którego krytykowano za występy w poprzednich meczach. Czwarte starcie zaplanowano na piątek, również w Cleveland. Wynik środowego meczu finału ligi koszykówki NBA: Cleveland Cavaliers - Golden State Warriors 120:90 (stan rywalizacji play off do czterech zwycięstw: 2-1 dla Warriors)